Wraz z nadciągającą jesienią ożywiają się ryby w rzekach. Dłużej i łapczywiej żeruje białoryb, w niczym nie ustępują mu drapieżniki. W skali Przyrody nadciągająca zima jest tuż, tuż i wszyscy przyspieszają.
Dlaczego sandacze intensywnie i często żerują? Robią to nie z powodu żarłoczności – to drapieżniki zgrabne, pełne wdzięku i szybkości w tropieniu i atakowaniu. Tajemnica ich wielkiego apetytu tkwi w biologii tych „maszyn” do perfekcyjnego łapania ryb: zdecydowanie większość energii pozyskanej ze zjedzonych rybek przeznaczana jest na energię potrzebną do ruchu, pływania i polowania. Zaledwie mała część upolowanych ryb przetwarzana jest na masę mięśniową i kostną drapieżnika, inaczej mówiąc – na wzrost. To doskonała sytuacja dla wędkarza, ułatwiająca mu złowienie sandacza. Jednak w praktyce złowienie ładnego okazu nie jest łatwe, tych ryb jest coraz mniej w naszych łowiskach, więc osobniki osiągające rozmiar 80 i więcej centymetrów stają się dużo ostrożniejsze (dodatkowo pojawia się zagadnienie mniejszej konkurencji pokarmowej między osobnikami w ławicy i obfita baza pokarmowa) w łowisku, gdzie często pojawiają się wędkarskie wabiki. Wędkarz musi kombinować, czyli szukać swojego sposobu na przechytrzenie sandacza.
Jeden z kilku sposobów
Skoro szorowanie dna gumą nie daje zadowalających wyników, nie pomaga obłowienie opaski, napływów, napływów, przykos, rynien, to oznacza jedno: pora wykorzystać ciemność i skłonność sandaczy do polowania w strefie powierzchniowej. Te ryby świetnie widzą w ciemnościach, nie będą mieć trudności w namierzeniu i zaatakowaniu woblera.