Łowieniem troci zajmuję się od wielu lat, robię to intensywnie. Jestem przewodnikiem wędkarskim i zapewniam Was, że łowienie troci to przygoda w czystej postaci.
Dla mnie troć to przede wszystkim łowienie w morzu. Poławiam ją trollingując, a przy tym używam nieskomplikowanych zestawów. W skład moich wędek wchodzą wędziska i kołowrotki Dragona, a także żyłka i fluorocabon tej firmy. Przynęty to przede wszystkim woblery Salmo. Najbardziej „skomplikowaną” czynnością w obsłudze wędki jest wpięcie i wypięcie „pieska”, czyli planera. Zapewniam, że każdy może złowić troć i nie ma tutaj znaczenia, że nigdy wcześniej nie łowił tej ryby. Obsługa wędki jest prosta, holowanie zaciętej ryby również (dla wędkarza, który już ma na rozkładzie inne drapieżniki). Teraz zapewne wielu z Was zada proste pytanie: Do czego jestem potrzebny ja, przewodnik? I tu leży sedno łowienia troci w słonej wodzie. Morze to duży akwen, tylko pozornie jest bezpieczne i równie pozornie jest łatwym łowiskiem. Już dziesiątki razy byłem świadkiem scen, gdy na kilkanaście pływających łodzi tylko dwie lub trzy załogi łowiły, a reszta załóg miotała się bezsilnie szukając sposobu na trocie. W takich sytuacjach, jak zwykle ważne są niuanse w zestawie, znajomość łowiska i wyczucie troci. To wyczucie akurat nabiera się z praktyką, i także chyba trzeba się z tym urodzić. Więc przebywanie na łodzi z przewodnikiem okazuje się zbawienne, dzięki mojej pomocy wędkarze wracają z trociami na rozkładzie.
Sprzęt jest ważny
Czy przynęta jest najważniejsza? Nie jest najważniejsza, chociaż jest bardzo ważna. Cóż nam po rewelacyjnej przynęcie, jeśli każdą zaciętą rybę będziemy gubić podczas holowania? Przede wszystkim sięgam po odpowiedni blank, tutaj bez dwóch zdań kieruję się ku bardzo udanym białym wędziskom Boat Master i Trolling Master Dragona. Na wyposażeniu posiadam i chętnie używam również modele w wersji testowej, tak bardzo mi podeszły, że dostałem je od Dragona z imienną dedykacją. Z serii Trolling Master najchętniej i najczęściej używam wędzisko Planer (znakomite również na żarnowieckie metrowe szczupaki), a z serii Boat Master – Jig, a niekiedy Tournament Pro. Dotychczas pływam po płytkich wodach, gdy jednak ruszę na głęboką wodę i założę windę Scotty, wtedy na burcie ustawię wędzisko Trolling Master Downrigger 25 lb. Te białe blanki mają coś specyficznego w sobie i w ugięciu pod rybą, pracują bardzo progresywnie i świetnie trzymają rybę. Troć często zapina się delikatnie, nierzadko za jeden grot niewielkiej kotwicy, kręci świece i wtedy dość łatwo ją zgubić przy twardym holu. Wędziska Master znakomicie ułatwiają holowanie płytko zaciętej walecznej ryby, a zarazem pozwalają na poprawne zacięcie a nawet docięcie z większej odległości. Wolę stosować żyłkę, ponieważ w moim przekonaniu na plecionce częściej gubię trocie. Żyłka też nie może być pierwszą lepszą, wziętą z brzegu półki sklepowej. Używam dedykowaną do łowienia w morzu, o nazwie Trolling Sea Master Dragona, średnicy 0,40 mm (300 m na szpulce). Posiada optymalne parametry, które na moich łowiskach sprawdzają się rewelacyjnie. Mam do wyboru dwa kolory: szary i fluozielony, bardzo jaskrawy. Tutaj dochodzimy do ważnej sprawy płoszenia troci. Uważam, że jaskrawy kolor w zestawie płoszy te ryby, dlatego najchętniej zakładam szarą Sea Master. Mimo tego, dokładam dłuższy odcinek tzw. przyponowy z Invisible Fluorocarbon Dragona. Dlaczego to robię? Przede wszystkim chodzi o przepuszczalność światła, fluorocarbon Dragona jest prawie niewidoczny w wodzie, co znacząco podnosi ilość brań. Ponadto jest trochę sztywniejszy od żyłki i tym samym odpowiednio dystansuje przynętę od pozostałych części zestawu.
Kołowrotek nie musi być drogi, ale powinien być sprawny i niezawodny. Używam i Dragona, i Okumę. Kołowrotek musi mieć bardzo sprawny hamulec, ponieważ w mojej wędce docisk hamulca ustalam na „styk”, czyli na granicy wyciągania żyłki ze szpuli podczas pływania. Chodzi o to, aby delikatnie biorąca troć nie czuła zbytniego oporu, oraz aby nie wyrwać rybie z paszczy przynęty np. ruchem łodzi wynikającym z bezwładność podczas falowania. Ciężka łódź sunąca po falach i napędzana silnikiem spalinowym posiada bezwładność oddziałującą na przynętę i rybę zaciętą na kotwicy. Odpowiednie zgranie tych elementów jest trudne, dla amatora niemal niemożliwe i stąd tak duża, pomocna rola przewodnika. Wspomniałem, że najchętniej używam woblery Salmo, tak to prawda. To moje killery na słonowodną troć. Najczęściej używam wobler Minnow, sięgam też po Stinga, Whacky. Szczególnie Minnow daje mi wiele ryb, wiec na razie nie myślę o wymianie przynęt na inne. No, bo po cóż wymieniać, skoro łowię ryby?
Każde wypłynięcie na morze niesie w sobie przygodę, a moje doświadczenie również niesie ze sobą gwarancję bezpieczeństwa podczas wędkowania. Najwięcej frajdy z takiego łowienia mają „szczury lądowe”, czyli wędkarze pierwszy raz wchodzący na pokład łodzi. Może się wydawać, że łowienie troci jest łatwe ale zapewniam Was, to tylko pozory. Morze lubi zaskakiwać nie tylko zmienną pogodą i siłą falowania, ale również zachowaniem się troci. Ta z kolei żywo reaguje na prądy, na obecność małych ryb stanowiących jej pożywienie. To typowy drapieżnik, bardzo szybko pływa i szybko się przemieszcza. Potrafi agresywnie chwytać ostrymi zębami salmiaki, ale też miękko i prawie niepostrzeżenie naginać blank. Wciąż muszę obserwować kołowrotki, gdyż nawet minimalny ruch szpuli (wybranie żyłki) może świadczyć o braniu okazałej troci.
Andrzej Wizner, przewodnik wędkarski
Team Dragon