Kołowrotek nie musi być drogi, ale powinien być sprawny i niezawodny. Używam i Dragona, i Okumę. Kołowrotek musi mieć bardzo sprawny hamulec, ponieważ w mojej wędce docisk hamulca ustalam na „styk”, czyli na granicy wyciągania żyłki ze szpuli podczas pływania. Chodzi o to, aby delikatnie biorąca troć nie czuła zbytniego oporu, oraz aby nie wyrwać rybie z paszczy przynęty np. ruchem łodzi wynikającym z bezwładność podczas falowania. Ciężka łódź sunąca po falach i napędzana silnikiem spalinowym posiada bezwładność oddziałującą na przynętę i rybę zaciętą na kotwicy. Odpowiednie zgranie tych elementów jest trudne, dla amatora niemal niemożliwe i stąd tak duża, pomocna rola przewodnika. Wspomniałem, że najchętniej używam woblery Salmo, tak to prawda. To moje killery na słonowodną troć. Najczęściej używam wobler Minnow, sięgam też po Stinga, Whacky. Szczególnie Minnow daje mi wiele ryb, wiec na razie nie myślę o wymianie przynęt na inne. No, bo po cóż wymieniać, skoro łowię ryby?
Każde wypłynięcie na morze niesie w sobie przygodę, a moje doświadczenie również niesie ze sobą gwarancję bezpieczeństwa podczas wędkowania. Najwięcej frajdy z takiego łowienia mają „szczury lądowe”, czyli wędkarze pierwszy raz wchodzący na pokład łodzi. Może się wydawać, że łowienie troci jest łatwe ale zapewniam Was, to tylko pozory. Morze lubi zaskakiwać nie tylko zmienną pogodą i siłą falowania, ale również zachowaniem się troci. Ta z kolei żywo reaguje na prądy, na obecność małych ryb stanowiących jej pożywienie. To typowy drapieżnik, bardzo szybko pływa i szybko się przemieszcza. Potrafi agresywnie chwytać ostrymi zębami salmiaki, ale też miękko i prawie niepostrzeżenie naginać blank. Wciąż muszę obserwować kołowrotki, gdyż nawet minimalny ruch szpuli (wybranie żyłki) może świadczyć o braniu okazałej troci.
Andrzej Wizner, przewodnik wędkarski
Team Dragon