Branie
Branie klenia na Lil'Buga jest niezwykle widowiskowe, taki widok zapada w pamięci a mimo to człowiek wciąż chciałby oglądać te sceny na żywo. Po zarzuceniu przynęty często ułamek sekundy później widzę duże zawirowanie, tworzy się mały gejzer, nierzadko pokazuje się ciało ryby i następuje mocne pociągnięcie lub wręcz szarpnięcie wędką. Są dni, że wyczuwam tylko pulsujący narastający ciężar na wędce, ale w przeważającej ilości brań czuć szarpnięcie. Niekiedy branie następuje dopiero po dłuższej chwili prezentacji woblera na powierzchni. Teraz wystarczy nieznacznie dociąć i czeka mnie hol pełen emocji.
Hol i lądowanie ryby
Nie daję rybie luzu, narzucam jej swoją wolę, o ile pozwala mi na to używany sprzęt (wytrzymałość) oraz ilość roślin wokół ryby. Zdarza się, że tracę rybę, ponieważ ta błyskawicznie wbija się w kłębowisko roślin i po chwili żyłka wiotczeje. Zawsze staram się wyplątać rybę z roślin, ale rzadko to mi się udaje. Klenia ląduję podbierakiem na długiej sztycy, ponieważ takim łatwiej mi operować z wysokiego brzegu lub sięgnąć przez rośliny po rybę.
Polowanie na klenie smużakiem Lil'Bugiem daje mi mnóstwo emocji i adrenaliny. Skradam się brzegiem rzeki, wypatruję stanowisk kleni, celnie zarzucam i umiejętnie prowadzę wobler obserwując go, po czym… wybucha gejzer wody, czuję szarpnięcie wędką i rozpoczynam hol ryby na torze z licznymi przeszkodami. Do ostatniej sekundy nie mam pewności wygranej pojedynku. Spróbujcie, a pokochacie takie emocje.
Arek Maćkiewicz
Fot. Waldemar Ptak