Sezon pod znakiem Thrilla
W tym sezonie testowałem wędzisko Dragona Thrill GUIDE SELECT. Pierwsze wrażenia po otrzymaniu tego kija miałem mieszane. Wędka starannie wykonana, stonowane wzornictwo bez fajerwerków - dobrze, bo to nie choinka. Ma łowić a nie bawić wodotryskami i świecidełkami. Długość 2.95 m jest dla mnie optymalna. A teraz trochę plusów i minusów. Z krótszym kijem trochę lepiej przedziera się przez wszędobylskie chaszcze, gorzej jednak prowadzi się przynętę. Trzymetrowe wędzisko pozwala stanąć nieco dalej od brzegu. Często troć stoi tuż przy burcie i zbyt bliskie podejście zwykle płoszy rybę. Dłuższa, 3-metrowa wędka niepotrzebnie męczy rękę, gorzej też wychodzą rzuty z trudnych pozycji. Początkowo byłem sceptycznie nastawiony do nowatorskiego twardego uchwytu Fuji. Jestem fanem korkowych rękojeści. Szybko jednak przekonałem się, że ten model uchwytu ma niepowtarzalną zaletę: świetnie przekazuje na dłoń pracę przynęty oraz każde trącenie o podwodną zawadę (rybę). Nawet najdelikatniejsze branie ryby jest wyraźnie wyczuwalne.
Początkowo te sygnały były nawet irytujące. Nie należę do strachliwych ludzi, ale po pierwszym braniu porządnej ryby puls i poziom adrenaliny podniosły się do niebezpiecznych wartości. Dobrze, że nie łowię plecionką, bo doznania byłoby o niebo większe. Po kilku wyprawach zgrałem się z tą rękojeścią, chociaż nadal twierdzę, iż projektant mógł bardziej popracować nad ergonomią. Teraz kilka słów o sercu wędki, czyli blanku. Ciężar wyrzutu to 10 - 35 gramów. Na pierwszy rzut oka wędka delikatna; nic bardziej mylnego. Ten kij ma naprawdę potężny zapas mocy. Pierwszą rybą na nim zapiętą był ponad siedemdziesięciocentymetrowy boleń. Jazda była przednia, a wędka podczas holu spisała się znakomicie. Ufny w moc sprzętu po kilku wyprawach straciłem ładnego srebrniaka. Blank wytrzymał siłowy hol, zaś kółeczko łącznikowe na woblerze nie. Była jeszcze pęknięta kotwica na obrotówce oraz zerwana nowiutka trzydziestka Dragona. Dalej poszło już lepiej i udało się wyjąć kilka ryb.