Chwile strachu
Przeżyłem też chwile strachu. Nie ma nic gorszego, niż uderzenie o wędkę przynętą wyszarpaną z zarośli. W taki sposób na początku sezonu woblerem załatwiłem mój stary kij. Dwóch moich kolegów podobnie. Thrill na dzień dobry oberwał osiemnastogramową wahadłówką. Wyszarpana z gałęzi wierzby z olbrzymią prędkością przeleciała rzekę i z wielkim hukiem walnęła w blank na wysokości mniej więcej czwartej przelotki. Pierwsza moja myśl: Koniec łowienia! Obejrzałem dokładnie miejsce uderzenia. Nic. Nawet zadrapania lakieru nie znalazłem. Fart? Po kilku dniach poprawka, tym razem ciężką obrotówką i znowu brak śladów. Do końca sezonu blank ostro dostał jeszcze kilkakrotnie. Z Thrillem w rękach zaliczyłem kilka wywrotek, wiele razy próbowałem "nadziać" na szczytówkę przybrzeżne drzewo. Zero śladów na blanku. Wciąż wygląda jak nowy. Nabieram przekonania, że prędzej nogę złamię w kolejnej dziurze bobrowej, niż uszkodzę tą wędkę.
Szybkość blanku
Kijek ma szybką akcję. Przy niskich stanach wody dało się rzucać w miarę celnie nawet kilkugramowym niewielkim woblerkiem. Muszę przyznać, że blank ten ma najlepsze parametry rzutowe ze wszystkich wędek, na które łowiłem. Świetnie się ładuje. Ciężkie wahadłówki naprawdę można posłać na przyzwoitą odległość. Sprawdzałem to na belonach, których łowienie wymaga dalekich rzutów. Uzyskiwałem zasięg o dobre kilka metrów większy, niż używając wędzisk o podobnej długości i deklarowanym ciężarze wyrzutu. Thrilla polecam na najgorsze nawet warunki.
Dobrze, że sezon na ryby w kropki się skończył. W końcu znalazłem czas, by napisać kilka słów o łowieniu. Od kilku wieczorów z rzędu żona widzi mnie w domu i zaczyna wierzyć, że jestem stałym mieszkańcem pod tym adresem :) Naskładało się wiele zaległej pracy, więc przerwę w spinningowaniu wykorzystam do nadrobienia zaległości. Hm..., a może by tak sprawdzić jak się mają jesienne szczupaki i sandacze? Thrill chyba da radę?
Mariusz Sulima & Klan