Testerzy relacjonują

Rozgięła kotwice i sięgnąłem po Frisky

SPIS TREŚCI

Nowy rok różnie się wędkarzom kojarzy. Jedni wyczekują lodu, aby uganiać się za okoniami czy białorybem. Inni (tak jak ja) myślą raczej o rybach łososiowatych. W moim przypadku łowić je zamierzam przy pomocy multiplikatora oczywiście.

Zima jest piękna nad rzeką, nawet ta bezśnieżna. Woda płynie swoim korytem jakoś bardziej tajemniczo, niż latem. Chodząc nad rzeką tylko turystycznie raczej nie dostrzeżemy życia. Ale to tylko złudzenie, bo w tej rzece są ryby. Może spore i dające się czasami zobaczyć, a być może nawet na końcu naszego zestawu…

Przekrój blanku wykonanego w technologii Super Tight WindZacząłem od 25 g

Wyjątkowo nie będę tu pisał o tym, jak się przygotować na pstrągi (o tym pisałem już we wcześniejszych artykułach). Podpowiem natomiast jak się przygotować na trocie, gdy zechce się poławiać je castingiem właśnie.

Wędziska GUIDE SELECT stanowiły idealną bazę do zastosowania RESONANCE SYSTEM. Połączenie pierścieni rezonansowych z komponentami dolnika wykonanymi z wysokomodułowego grafitu dało niesamowity efekt. Wzmocniony sygnał brania jest jeszcze lepiej wyczuwalny dzięki temu, że dłoń wędkarza spoczywa nie na miękkim, zawsze w pewnym stopniu tłumiącym drgania korku, a na twardym, świetnie przewodzącym falę akustyczną elemencie węglowym.

Pewnego razu pojechałem ze znajomym na trocie. Już wtedy miałem długi staż łowienia z użyciem multiplikatora, więc i na tym łowisku innego sprzętu nie chciałem używać. Rzeczka nie była wielka i postanowiłem łowić stosunkowo lekkim zestawem (spinning do 25 gramów).

Łowiło się oczywiście wygodnie. Moje przynęty trociowe (na przykład obrotówka Tiger nr 2 czy Salmo Bulhead 6) latały wyśmienicie. Prowadzenie nie nastręczało problemu... Doszedłem do ciekawego miejsca. Nurt wyraźnie zwężał się około 30 metrów poniżej mnie, a pod moim brzegiem leżało w wodzie zwalone drzewo. Rzuciłem woblera pod drugi brzeg i wypuściłem aż do potencjalnie dobrego stanowiska ryby pod tym właśnie drzewem. Napiąłem plecionkę i wobler powoli dryfując i kolebiąc się zaczął zbliżać się do mojego brzegu. Bujnęło kijem, na co od razu zareagowałem zacięciem.


 

Rozgięte kotwice – kto zawinił?

Nie będę tu opisywał holu, bo coś innego jest tu o wiele ważniejsze. Po ok. 2 minutach trzymania młynkującej ryby w nurcie nagle poczułem luz. Zwinąłem linkę i okazało się, że kotwice są porozginane. Analizując sytuację stwierdzam, że po prostu kij zbyt mało amortyzował szarpnięcia ryby. W pewnych momentach najzwyczajniej w świecie wędzisko prawie całe ulegało rybie, kładło się przy mocniejszych szarpnięciach wzdłuż linki i brakowało mu zapasu mocy. Bez amortyzacji ciężko jest nie rozgiąć kotwic na rybie.
W pierwszym odruchu chciałem opuścić to miejsce jako przegrany, ale znajomy miał trochę więcej zimnej krwi (mimo to, że widział całą akcję) i kazał mi dalej obławiać miejscówkę. Zmieniłem woblera i w pierwszym rzucie poczułem znowu uderzenie. Zaciąłem i szybko zobaczyłem, że ryba jest podobnej wielkości co ta holowana przed chwilą. Jednak nie miała tyle siły. Wkrótce okazało się, z jakiego powodu tych sił brakowało - to była ta sama ryba. Niezwykły traf! Tym razem hol był krótki i bez niespodzianek.

Guide Select Mutant Cast  (25-04-199)

Frisky i 80 cm

Następnego dnia poszedłem po rozum do głowy. Wiedziałem, że muszę zmienić kij, bo nie dam rady holować ryb (będą mi spadać - o ile coś weźmie). Dobrze, że w arsenale był Frisky Cast z serii Guide Select; multiplikator ten sam, co dzień wcześniej (męczyłem Heliosa) i jazda nad wodę. Rzutowo musiałem się troszeczkę przestawić. Kij mocniejszy, więc i rzuty musiały być trochę inne. Zwłaszcza, że wiaterek podwiewał od drugiego brzegu. Kilka rzutów i już dobrze wczuwałem się w nowy zestaw.
Chciałem obłowić miejsca, w których dzień wcześniej zaliczyłem kontakty z rybami (ta złowiona i jeszcze jedna, która spadła i nie chciała powtórzyć). Niestety na tych miejscach dostrzegłem innych wędkarzy. Co zrobić - poszedłem dalej.
Docieram do kolejnego obiecującego stanowisko, jest ciekawe dla ryb i już dzień wcześniej je wypatrzyłem; wtedy głośno powiedziałem koledze, że mi się podoba. Na agrafkę zapinam woblera, którego bardzo długo trzymałem w domu na szafce i tuż przed wyjazdem jakoś tak mnie naszło, że powinienem go jednak zabrać na ryby (Executor 7 SDR z niebieskim grzbietem). Podaję przynętę podobnie jak zrobiłem to dzień wcześniej, z tym jednak, że w poprzek rzeki leży drzewo, więc rzucam pod drugi brzeg i wachlarzem wpuszczam pod drzewo. Gdzieś pośrodku drogi czuję przytrzymanie, błyskawicznie zacinam i zaczyna się...
Ryba większa niż dzień wcześniej, od razu to wyczułem na wędce. Ma sporo siły i kręci młynki jak szalona, choć trafniej byłoby powiedzieć kręcić młyny ;) Tym razem wędzisko amortyzuje dużo lepiej te bujnięcia. W tym przypadku, pomimo ryby jak się później okazało 10 cm większej (prawie 80 cm) nie było problemu z rozgiętymi kotwicami – uzbrojenie woblera nieodkształcone. Od razu, jeszcze z rybą w rękach, nasunął mi się wniosek: zbyt delikatny kij może się okazać zupełnie nieadekwatny do sytuacji.

Wędzisko Guide Select Frisky okazał się strzałem w dziesiątkę. Wybierając się na trocie w 2016 r. będę starał się go mieć w swoim arsenale. Dobrze się nim łowi, dobrze trzyma rybę. A jak się przybrudzi w cięższych warunkach (błoto, brud z mokrej kory gałęzi drzew liściastych, ziemia z kretowiska przeniesiona na dłoniach, śluz rybi itd. i wszystkie te rzeczy przymarznięte na mrozie) to wystarczy go opłukać lub oskrobać i gotowe. Użyteczność przede wszystkim.

Do zobaczenia gdzieś nad trociowymi wodami w przyszłym roku.

Sławek Kurzyński
fot. Waldemar Ptak