Woda stojąca
Moje ulubione i sprawdzone łowiska to niewielkie i płytkie zbiorniki zaporowe, charakterystyką bardzo zbliżone do typu jeziorowego. Dosyć dobrze rozwinięta roślinność przybrzeżna oraz zanurzona w połączeniu z twardym, piaszczystym lub żwirowym dnem to idealne miejsca dla każdego, kto chce spróbować swoich sił w lekkim zimowym spinningu. W tego typu łowiskach znacznie łatwiej namierzyć grupującą się drobnicę, a co za tym idzie podążające za nią drapieżniki. Wędkarze, łowiący z środków pływających mają ułatwione zadanie, ale nie znaczy to wcale, że łowiący z brzegu są na przegranej pozycji. Wbrew pozorom, nawet w grudniu i styczniu przy kilkustopniowej temperaturze powyżej zera zdarza się, że stada drobnych rybek odwiedzają przybrzeżne płycizny, korzystając z ostatnich kąpieli słonecznych. Oczywiście fakt ten nie może ujść uwadze okoni, toteż, bardzo często łowiłem dorodne garbuski na półmetrowej wodzie. Podstawowa rzecz, to wnikliwa obserwacja otaczającego nas świata i poprawne wyciąganie wniosków. Dopiero potem możemy zabrać się za obmyślanie taktyki. Na dobrą sprawę, to właśnie całoroczna obserwacja danego łowiska przesądza o naszym sukcesie w kolejnych sezonach. Okonie należą do bardzo wybrednych i często chimerycznych zdobyczy, ale rozpracowanie tras ich wędrówek oraz zwyczajów na przestrzeni roku znacząco ułatwia nam zadanie. Dodatkowo, taki poprawnie przeprowadzony wywiad, z pewnością posłuży nam na długie lata wędkowania. Niestety na grymaszenie okoni nie mamy wpływu, ale znacznie łatwiej jest znosić ich zachcianki mając świadomość obecności ryb w łowisku, aniżeli biczować wodę bez większego przekonania i wiary w sukces bez kontaktu z rybami.
Podczas typowania stanowiska ryb, szczególną uwagę powinniśmy zwrócić na ukształtowanie dna. Wszelkie jego spadki, stoki i rynienki, biegnące tuż za pasem przybrzeżnej roślinności to tzw. „bankówki” – zawsze darzące rybami. Bardzo ważne jest, aby w takich miejscach dno było twarde, piaszczyste lub żwirowate. Mile widziane będą różnorodne zawady i zaczepy w postaci zalegających podłoże gałęzi, grubych fragmentów drzew, pni czy większych kamieni. Znane powiedzenie ,,gdzie patyki tam wyniki” sprawdza się w tym przypadku idealnie. Dobrze będzie, jeśli taki „dołek” otoczony jest znacznie płytszym blatem, ponieważ wbrew panującej opinii „im chłodniej tym głębiej” często nawet wyrośnięte osobniki zapuszczają się na płycizny w poszukiwaniu skupionej i łatwej do upolowania drobnicy. Widok rozpryskujących się w popłochu rybek nie powinien tutaj nikogo dziwić. Warto wtedy łowić i w takiej sytuacji najważniejsze jest zachowanie zimnej krwi. Podstawowym błędem w takim przypadku jest rzucanie przynętą prosto w „kociołek”, czyli okoniom na głowy. Warto pamiętać, że do pościgu najczęściej startują małe pasiaki i dlatego warto cierpliwie obławiać pobliski teren, a jeśli tylko uda nam się trafić na minimalny uskok, mamy szansę na spotkanie z konkretną sztuką. Warto również pamiętać, że duże i nieco wolniejsze o tej porze roku okonie często rezygnują z typowej rybnej diety, przechodząc na objadanie się o wiele łatwiejszymi do schwytania larwami i innymi, drobnymi organizmami wodnymi, znajdującymi schronienie pośród gnijącej (bentosu), podwodnej roślinności.