Testerzy relacjonują

Lekki spinning z Nano Lite'm - Tymiankowa niespodzianka

SPIS TREŚCI

 

Tymiankowa niespodzianka

Wędrujemy środkiem lasu, dostrzegając sączące się strużki wody wypływającej ze źródełek bijących gdzieś w leśnej skarpie. Nareszcie zaczyna mi się podobać, a rzeka wygląda bardziej dziko niż odniosłem pierwsze wrażenie. Jest coraz bardziej dziko, czuję się świetnie, mam wrażenie jak bym tutaj był sam, wszystko tylko moje, nie ma niczyich śladów na śniegu, a w oddali co pewien czas słychać spłoszoną zwierzynę - jest cudownie.
Łowimy już blisko 3 godziny, chłód nie odpuszcza i marznę. Chodzimy po naprawdę grząskim terenie i jedyne, co czuję pod nogami to trzaskający i zapadający się cienki lód. Co chwilę zanurzam się w błocie do połowy łydek, ale i tak jest rewelacyjnie. Na wędce brak efektów, a więc rozdzielamy się. Ja schodzę w dół, a znajomy leci w górę. Dostrzegłem w oddali szeroki zakręt, który wyglądał naprawdę obiecująco. Bez zwłoki zabieram się do obławiania, robię dziesiątki rzutów obławiając centymetr po centymetrze znajdującą się tam rynienkę. Zestaw jest wyjątkowo lekki i nie męczy ręki nawet przy kilkugodzinnym łowieniu. Kołowrotek bezszelestnie i z prawdziwą gracją rzut po rzucie wysnuwa wymaganą ilość żyłki. Jestem uparty i powtarzam ten zakręt przeczesując po łuku cały obszar. Gdy wobek znalazł się na wysokości wystającego korzenia, widzę małą falę i PUK! Szybkie zacięcie pozwala mi skutecznie zapiąć rybę. Mocny nurt nie pozwala mi jej podholować bliżej, a Nano Lite oddaje z każdym jej szarpnięciem kilka centymetrów, wtedy doceniłem precyzyjny hamulec w tym kołowrotku. Schodzę z rybą na spokojną wodę i mam kolejny problem: stoję nieco wyżej i do lustra wody mam ok. 80 cm, więc ręką nie sięgnę ryby. Ale co to? To nie jest pstrąg?! To jest lipień i to mój pierwszy w życiu. Dzwonię do kolegi mówiąc podekscytowany, że mam pod nogami kardynała i to murowanego 40-staka. Niestety znacznie się oddalił by mi szybko pomóc. Trudno, wędkarstwo wymaga poświęceń - kładę się na błocie i szybkim chwytem ląduję rybę. Moja radość jest nie do opisania, złowiłem dla mnie nowy gatunek. Nie obeszło się bez fotki i szybkiego mierzenia. Po chwili całe 41 cm szczęścia wraca do wody. A ja będąc cały w błocie, również kołowrotek solidnie upaćkałem mułem i nawet tego nie zauważyłem w tych szczęśliwych chwilach. Cóż, tak pięknej ryby do dzisiaj jeszcze nie złowiłem. Po tej akcji nawet nie musiałem więcej łowić, miałem już dość wrażeń na dzisiejszy dzień. Usiadłem sobie na kamieniu i w pewnym sensie dumny z siebie czekałem na powrót znajomego.

Z uśmiechem na twarzy

Piszę ten artykuł wiele dni po tym zdarzeniu, a mimo to na wspomnienie tych chwil pojawia się radosny uśmiech na twarzy. Nie dość, że złowiłem swojego pierwszego lipienia, to jeszcze udało mi się znaleźć wymarzony młynek do pstrągowania – Nano Lite. Mogę tylko napisać, że spisał się na medal. Mimo tego, że wcześniej go nie używałem, nie przysporzył mi żadnych problemów podczas tak trudnej wyprawy. Byłem pewien, że po błotnej kąpieli na lekkim mrozie będzie z nim coś nie tak, lecz wystarczyło opłukanie na łowisku w wodzie i dalej pracuje jak należy. Nano Lite znalazł odpowiednie miejsce wśród mojego sprzętu, a fotka kardynała idealne miejsce w moim wędkarskim albumie.

Adrian Polakowski
TEAM DRAGON JUNIOR