Testerzy relacjonują

Weekend w odcieniu Magnum Ti - Ciąg dalszy

SPIS TREŚCI

 

Po ok. 30 metrach obłowionej rzeki znowu czuję skubnięcie, zacinam i wyraźnie czuję rybę na wędce. Za chwilę widzę, że to niewielki szczupak. Rzuca się okropnie i mam nadzieję, że nie obetnie obrotówki, bo bardzo ją lubię. Żałuję, że fluorocarbon Invisible zostawiłem w domu, bo dołożyłbym do zestawu ze 20 cm, aby kolejne szczupaki nie zrobiły mi niespodzianki. Pierwszego wyjmuję i zaraz uwalniam. OK., rybę poczułem, wyjąłem - kijek okazuje się szczęśliwy, to były pierwsze moje myśli. Niewiele metrów rzeki za mną, a tu już dwie ryby były gotowe go wypróbować. Ciekawe, co będzie dalej?

Na ciąg dalszy nie musiałem czekać długo. Kilka miejscówek dalej (a celowo łowiłem w każdym potencjalnym miejscu, aby zbyt szybko nie wykorzystywać odcinka rzeki) widzę cień sunący nieco za i pod obrotówką. Gdy ta zbliżyła się do roślin przy moim brzegu nastąpiło branie. Zacinam i czuję, że na drugim końcu zestawu jest pstrąg. Za chwilę go widzę, jak trzęsie głową i odpływa w kierunku środka rzeki. Kij ładnie pracuje i doskonale amortyzuje. Pstrąg jest w dobrej kondycji i szaleje, a elastyczność wędziska amortyzuje jego wariactwo znakomicie. Odpowiednia praca blanku zniechęca rybę do młynkowania, dzięki temu minimalizuje się ryzyko spinki. Szybko ląduję rybę i przytrzymując w podbieraku dzwonię do Bartka, który przecież nie odszedł daleko. Pojawia się po chwili i po chwili (po fotce) pstrąg żwawo odpływa do swojego dołka.

Kij rzeczywiście szczęśliwy. Teraz z Bartkiem idziemy razem w dół, bo do fotek lepiej mieć towarzysza. Na naszych wędkach meldują się jeszcze krótkie ryby. Jeszcze kilka miejscówek i ryby przestają wykazywać zainteresowanie. Łowimy, zmieniamy przynęty i nic. Na brak aktywności po najedzeniu się ryb (w chwili przyjechania nad wodę ryby akurat zerowały) ciężko jest zaradzić. Nie poddaję się jednak i dobrze, bo pod koniec zaplanowanego odcinka czuję jeszcze mocne uderzenie w klasycznym stanowisku - wlewie. Okazuje się, że to kleń postanowił odczarować wodę i potwierdzić, że dzisiaj miałem szczęście.

 

Pierwszy niskoprofilowy multiplikator Dragon o hybrydowej budowie, łączący obudowę z superlekkiego stopu o nazwie MAGNIESIUM z pokrywą korpusu wyprodukowaną z wysokoprzetworzonych włókien węglowych. Na kołowrotku japońska plecionka Nano Core.To początek używania tego wędziska. Jeszcze wiele razy będę go używać, bo zrobiło na mnie całkiem dobre wrażenie. Myślałem, że będzie cięższe i bardziej toporne, a okazało się, że można tej serii używać i być zadowolonym ze sprzętu. Oczywiście nie spodziewam się po niej fajerwerków, ale to solidny i dobrej jakości sprzęt. Jakby ktoś zaczynał swoją przygodę z castingiem, to warto pomyśleć o serii Magnum. I wcale nie mam na myśli tylko wspomnianego modelu. O pozostałych napiszę w drugiej części „Weekendu w odcieniu Magnum”.

 

 

Sławomir Kurzyński
TEAM DRAGON