Kolejny wyjazd na nieznaną mi dotąd wodę zaplanowany już od kilku dni, sprzęt spakowany. Wszystko dopięte na ostatni guzik, a pogoda wciąż płata nam psikusa. Z pewnością każdego z nas nad wodą złapała ulewa, wichura czy też burza i znacie to uczucie oczekiwania na poprawę pogody. Niestety na ten czynnik nie mamy wpływu, a w dniu wyjazdu pogoda już od momentu wyruszenia z domu żadnymi oznakami nie zapowiadała poprawy. Miejscem połowu było Jezioro Przechlewskie, w miejscowości Przechlewo - tutaj swoją działalność prowadzi znany wędkarzom przewodnik Bogdan Bodzio Barton. Jest to jedno z kilku jezior w bardzo malowniczej okolicy.
Jesteśmy na łowisku
Bardzo silne podmuchy wiatru, zachmurzenie oraz przelotne deszcze skłoniły nas do podjęcia trudnej decyzji, aby w takich kiepskich warunkach nie wędkować. Sprawdzając „na szybko” pogodę w serwisach pogodowych okazało się, że deszcz może padać przez cały dzień. Spotkaliśmy się z miłym i życzliwym gospodarzem jeziora Bodziem, który oprowadził nas brzegiem oraz udzielił kilku cennych informacji. Pomogło to w wyborze najlepszej strategii na kolejny dzień wędkowania, gdyż warunki pogodowe miały ulec poprawie. Jezioro jest dość bogate w białoryb, ze zdecydowaną przewagą małych leszczy. Nie znaczy to, że brakuje tu innych ryb. Wędkarze łowią liny, płocie, karasie. Karpiarze siadają na nocne zasiadki w polowaniu na okazałe karpie, nawet o masie 20 kg. Samo łowisko jest starannie przygotowane, widać trud pracy i starań poniesionych w zagospodarowanie pobliskiego terenu. Można skorzystać z pomostów, dojechać samochodem do większości stanowisk oraz zakupić w sklepiku u właściciela robaczki, zanęty oraz inne niezbędne akcesoria.
Wywiad i czynności wstępne
Rozmowa przy ciepłej kawie podczas niesprzyjającej pogody nad wodą pozwoliła obrać taktykę oraz wybrać odpowiednie stanowisko zgodnie z założeniami. Poprosiliśmy gospodarza wody, aby zanęcił naszą miejscówkę wybraną na kolejny dzień wędkowania. Ryby są przyzwyczajone przez miejscowych wędkarzy do danego typu zanęty. Widać wtedy różnicę w aktywności żerowania. Oprócz mieszanki zanętowej, zazwyczaj nęci się tu również grubszymi ziarnami np. kukurydzy, łubinu, bobiku. Wstępne nęcenie przed planowanym połowem często przynosi lepsze efekty końcowe wędkowania, gdyż ryba zostanie zwabiona w nasze łowisko znacznie wcześniej. Szansa na złowienie większych ryb teoretycznie rośnie, ale bardzo często również i praktycznie. Mimo że dzień pierwszy ryb nie przyniósł, nie był dniem straconym.
Drugi dzień - łowimy
Podczas przyjazdu na łowisko drugiego dnia pogoda była zdecydowanie sprzyjająca. Podmuchy wiatru znacznie łagodniejsze i gwałtowne podmuchy już nie łamały gałęzi nad naszymi głowami, z chmur nie padał deszcz. Udaliśmy się na wybrane stanowisko z pomostem. Z racji, że zabraliśmy również karpiówki Mega Baits, a stojak do wędzisk (w tym przypadku tri pod) tego typu zajmuje trochę miejsca, również postanowiliśmy zająć pobliskie stanowisko z małym pomostem by tam zarzucić zestawy karpiowe. Głównym celem wyjazdu były leszcze, liny oraz możliwość ewentualnego połowu karasia.
Wybrałam wędziska
Przygotowałam dwa wędziska na ten wyjazd, zresztą moje ulubione, które zawsze zabieram ze sobą na każdy wyjazd: feeder z serii Elite Pro Feeder 80, 3-częściowe długości 3,30 wędzisko oraz drgającą szczytówkę typu quiver o nazwie Mega Baits Combat Quiver długości 3,0 m c.w. 50 g, składające się z 3 elementów. Zestaw karpiowy traktowaliśmy jako opcję dodatkową w celu sondowania łowiska na możliwość złowienia większej ryby, gdyby dopisało nam szczęście: lina, karasia na mniejsze kulki włosowe (10-14 mm), leszcza, karpia – duże kulki (25 i 30 mm). Wędki spławikowe typu match, bat z racji utrudnionych warunków pogodowych (głównie sile wiatru) nie mogłyby w pełni spełnić swojej funkcji. Drgająca szczytówka według mojego uznania nadawała się idealnie na to wędkowanie. Zestaw do połowu gruntowego oparłam na klasycznym koszyczku zanętowym z dnem, o masie 25 gramów oferowany przez Dragona, w zestawie przymocowałam go do rurki antysplątaniowej. Oprócz tego, aby zestaw był kompletny, potrzebowałam stopera oraz krętlika.
Kołowrotek Manta Match
Kołowrotek Dragon Manta Match, który doskonale sprawił mi się podczas poprzednich wyjazdów nad wodę, zakładam do quivera. Wychodzę z założenia, że jeśli coś się sprawdza nad wodą i zostało dobrze spasowane w wędce, a wędkowanie takim zestawem jest przyjemne, nie widzę sensu dokonywania zmian. Kołowrotek Manta Match nie zawiódł mnie ani razu, więc do wędziska o c.w. 50 gramów pasuje doskonale.
Zanęta
Po przygotowaniu wędek i odłożeniu ich na stojak, czas zabrać się za przygotowanie zanęty. Zanęta Dragon Maxima Uniwersalna Jezioro wykazuje się skutecznością podczas rekreacyjnego łowienia w wodach o dużej presji wędkarskiej. Można ją stosować jako gotowy produkt lub jeden z komponentów własnej mieszanki. Dodatkowo dosypuję paczkę 1 kg zanęty z serii Leszcz XXL. Jest to grubofrakcyjna i aromatyczna mieszanka, którą śmiało można łączyć wraz z innymi komponentami bez jakichkolwiek obaw o kolidowanie w spoistości lub smaku. Wszystko razem mieszam dokładnie, dodając małymi porcjami wodę. Następnie przecieram przez sito, aby wyeliminować grudy zanęty, które powstają w wyniku nawilżania oraz w celu ujednolicenia frakcji zanęty (istotne jest również napowietrzanie podczas przecierania przez sito).
Przynęty i haczyki
Jako przynętę stosowałam czerwone robaki oraz barwione białe robaki. Z przynęt roślinnych kukurydza może być śmiało wykorzystana przy zastosowaniu odpowiednich haczyków do tego rodzaju przynęt np. Mustad ULTRAPOINT 60151NPG Carp Corn lub haczyk do kanapek zwierzęcych i roślinnych Dragon V-POINT 00407GL Crystal All-Round o wielkości od nr. 4 do 14.
Krótki dystans
Zaczynam od zastosowania wędziska z większym zapasem wyrzutu. Do koszyczka trafia porcja zanęty, na haczyk zakładam czerwonego robaka. Zestaw zarzucam dość blisko brzegu, około 16 metrów od pomostu. Dlaczego akurat tak blisko? Podczas rozmowy z gospodarzem wody otrzymałam wskazówkę, w jakiej odległości mogę spodziewać się ryb. Miejscowi wędkarze również nie szukają ryb na otwartej wodzie i wędkują w podobnych odległościach od linii brzegowej. Oznacza to też, że podczas nęcenia kule trafiają za każdym razem w pole zanętowe i łowienia. Ryba jest po prostu przyzwyczajona i trzyma się tego miejsca, to jej żerowisko. Nie minęło nawet 5 minut i już szczytówka wskazuje pierwsze branie. Pierwsza ryba na kiju, po holu i pracy wędziska widać, że jest to sztuka mniejszych rozmiarów. Do siatki trafia pierwszy leszczyk. Koszyczek uzupełniony zanętą, przynęta wymieniona, zestaw trafia do wody w podobne miejsce. Szczytówka pokazuje uderzanie ryb w koszyk zanętowy, zatem ryby obecne w łowisku są dość aktywne i wyjadają zanętę. Nie mijają dwie minuty i kolejny leszczyk trafia do siatki. Po złowieniu kilku takich drobnych ryb postanowiłam dołożyć do arsenału i skupić się na quiverze, ponieważ jest to bardziej czuła odmiana drgającej szczytówki. Feeder c.w. do 80 g na wszelki wypadek również zarzucałam.
MB Combat Quiver c.w. 50 g
To delikatne wędzisko doskonale pokazuje brania drobnej i średniej ryby. Sygnalizuje nawet bardziej delikatne branie w konfrontacji z niesprzyjającym łowieniu kierunkiem wiatru. Po ilości brań widać, że zanęta szybko zwabiła ryby w łowisko. Często początkowo łowi się mniejsze ryby, które swoim ruchem i ożywieniem następnie budzą zainteresowanie większych okazów. Odławiając leszczyki i płotki, również miałam nadzieję złowić większą rybę.
Na zestaw karpiowy (zarzucony w celach niejako wywiadowczych) pokusiła się również ryba na mniejszą kulkę SBS, lecz branie nie zakończyło się holem okazałego karpia lub lina. Próba z wędziskami karpiowymi zakończyła się na jednym braniu, mimo że łowisko było nęcone punktowo (woreczki rozpuszczalne z kulkami zanętowymi) i dywanowo ziarnami i kulkami zanęty Maxima zarzucanymi łyżką. Tego dnia wędkowanie sposobem gruntowym okazało się dużo bardziej skuteczne. Brania były przez cały czas wędkowania z podobną częstotliwością. Chcąc zwabić większą rybę w łowisko, gospodarz wody przyniósł parowane ziarna zalane atraktorem, ta mieszanka sprawdziła się na tej wodzie już nie raz. Niestety, nawet „pewniak” miejscowych wędkarzy nie pobudził do żerowania większych okazów. Jest bardzo prawdopodobne, że pogoda wpłynęła na taki stan rzeczy (od kilku dni panowało zmienne ciśnienie, a pogoda dosłownie wariowała i brakowało stabilizacji). Nieco twardsze ziarna nie odstraszyły drobnych leszczyków, które były aktywne aż do ostatniej minuty wędkowania.
Podsumowując pracę wędzisk feeder i quiver
Wędkując dwoma wędziskami naprzemiennie byłam mile zaskoczona ich pracą podczas holu ryb znacznie mniejszych, niż dotychczasowo podczas łowienia znacznie silniejszych i większych linów i karasi. Podołały przy wędkowaniu na wietrze i połowie ryb w przedziale do 200 gramów masy ciała. Sygnalizowały nawet najdelikatniejsze brania, zatem mogę śmiało je polecić wszystkim, który poławiają nie tylko karasie, liny i inny białoryb średniej wielkości. Jeśli wędkujecie na łowiskach przy dużej ilości ryb znacznie mniejszych, wędkowanie quiverem Combat Quiver i czułym feederem Elite Pro dostarczy Wam przedniej zabawy i satysfakcji.
Patrycja Tykwinska
fot. Waldemar Ptak
Regulamin wędkowania w J. Przechlewskim tutaj.