FC-X - ostre kije na większe ryby cz. 2
Największe wrażenie spośród wszystkich trzymanych w dłoniach CXT, wywarły na mnie jednak dwa mocniejsze modele FC-X o ciężarach wyrzutowych 7-28 g i 14-35 g. Nie śmiem nawet powiedzieć, że są to „klasyczne” kije dedykowane do łowienia szczupaków czy sandaczy, bo z pojęciem tym nie mają one nic wspólnego. Sposób pracy tych wędek jest dopasowany idealnie do sposobu walki szczególnie pierwszego wspomnianego gatunku – blanki błyskawicznie reagują na nagłe zwroty czy gwałtowne odjazdy dużych osobników, choć drobna akcja szczytówki, przy mniejszym obciążeniu, trzyma w ryzach również te najbardziej żwawe, średniej wielkości esoxy. To właśnie ten „podwójny” rodzaj pracy zaskakuje w mocniejszych blankach FC-X najbardziej. Wędziska te sprawdzają się świetnie przy łowieniu na większe, intensywnie pracujące gumy prowadzone w toni oraz podczas łowienia na woblery metodą twitchingu, choć i przy obławianiu głębszych dołków w opadzie wyczuwalność brań jest wręcz fenomenalna.
Te dwa mocniejsze wędziska z serii FC-X również miałem okazję sprawdzić łowiąc zarówno z brzegu, jak i wędkując z łodzi. W pierwszym przypadku, doceniłem przede wszystkim niewielką długość (1.98 m), która jest jednoznacznym sygnałem odejścia od przestarzałych standardów, obowiązujących jeszcze w ubiegłym wieku. Wbrew pozorom, krótki kij daje takie same, o ile nie większe możliwości, gdy łowimy na wodach stojących, a i na rzece potrafi nie być dokuczliwy, dając często szersze spektrum prowadzenia przynęt. Brodząc po szuwarach, o wiele łatwiej było mi podebrać rybę bezpośrednio z wody, gdzie krótki kij nie tworzył sztucznego i zupełnie niepotrzebnego dystansu w końcowej fazie holu. Podczas wędkowania z łodzi natomiast, to nie długość (niespełna dwa metry są raczej standardem), a sposób pracy okazał się największym atutem FC-X. Niesamowite wręcz ugięcie tak sztywnego blanku pozwoliło mi niejednokrotnie uratować sytuację, gdy rozjuszony szczupak na krótkiej uwięzi w ferworze walki ruszał pod łódź. Wędka, z klasycznej szpady tnącej powietrze ze świstem, zamieniała się w idealnie amortyzujący kij. I choć momentami wydawało mi się, że FC-X nie wytrzyma już większego ugięcia, okazywało się to fanaberią spowodowaną niczym innym, jak brakiem obycia z tak specyficznie pracującym blankiem. Bo takich blanków po prostu jeszcze na rynku nie było.
Podwójne wyróżnienie
Choć największym atutem opisywanych dziś modeli CXT jest zdecydowanie sposób konstrukcji blanku, który potrafi każdorazowo zaskoczyć szybkością i ugięciem, wędziska z tej serii zasługują w mojej opinii na jeszcze jedną pochwałę. Mam na myśli cenę, która, przy tak dobrych parametrach, jest wręcz zaskakująco niska i maksymalnie dopasowana do kieszeni polskiego wędkarza. Warto pamiętać, że wędziska te kupuje się głównie ze względu na parametry użytkowe blanku. A ten, w dosłownie każdym kiju z tej serii, potrafi pozytywnie zaskoczyć inną - pożądaną w starciu z danym gatunkiem ryby - cechą.
Paweł Karwowski
fot. Waldemar Ptak
Czytaj więcej o wędziskach CXT tutaj.