Testerzy relacjonują

Magnum 4X - sięgam po produkty testowane

SPIS TREŚCI

Przygotowania do każdego nowego sezonu na esoxa z reguły zaczynam w połowie kwietnia: sprawdzam sprzęt i uzupełniam braki. Robię jeden lub dwa kontrolne bezwędkowe wypady na swoje łowiska - sprawdzam wszystko: ilość zielska, poziom wody, miejsca grupowania drobnicy, przeważające kierunki wiatrów w końcowych dniach kwietnia.

Na kołowrotku Metal Guide II  FD1020i plecionka Magnum 4X 0,12 mm. Wędzisko CXT. Ripper Mamba. Podbierak Dragona o sztywnej ramie i mocnej, bardzo sztywnym uchwycie teleskopowym – idealny do podbierania w trudnych warunkach.  Pod lupę biorę każdy element zestawów, poczynając od przelotek, poprzez linki, a kończąc na najbardziej lichych główkach, których i tak nigdy pewnie nie użyję, bo noszę je z sobą od lat i nawet nie były moczone, ale muszą być, razie "W"... Plecionki ponawijane pod koniec ubiegłego roku (czyli w minionym sezonie) odwracam na szpulach, a te zniszczone ciut bardziej - powiedzmy z listopada idą w kosz; no trudno, nie ma zmiłuj - tu wszystko musi być cacy jak w szwajcarskim zegarku - podczas szczupakowych dni. Na możliwość zmierzenia się z elitą esoxów na moich wodach czekam tyle miesięcy, że w chwili konfrontacji nie może nic zawieść i utrudniać mi życia, wszystko musi iść gładko i pewnie, abym w głowie miał tylko jedno: szczupaka, a nie błądzącą po głowie obawę, że coś się wyłoży w wędce i stracę rybę.

Łatwo jak nigdy

Wybór dobrej plecionki wydaje się banalnie prosty: idziesz do sklepu, uśredniasz cenę widoczną na półkach i wiadomo - tanie do bani, drogie za drogie, uśredniasz więc i wychodzisz z uśmiechem wielkości banana na twarzy. Tak było kiedyś... Teraz, w dobie wyścigu „zbrojeń” i tysiącach różnorakich szpul, marek i rodzajów poszczególnych linek można się pogubić w ofercie, trafić na najnowszą nowość firmy X bez rodowodu za to obwarowaną ślicznymi marketingowymi zabiegami i… W pierwszy dzień łowienia zaklinasz pod nosem, bo plecionka ci puchnie, bo szeleści, bo broda za brodą wylatuje ze szpuli, bo strzępi się jak siodło Lucky Lucka, bo piękny w trudzie wypracowany esox właśnie ją w perzynę obrócił, choć ważył połowę jej liniowej wytrzymałości.
Chcąc uniknąć takich zdarzeń i mieć maksimum pewności, że moje zestawy sprostają rybom, jakich oczekuję w swoim łowisku, sięgam tylko po produkty testowane przez marki, którym ufam; nie skaczę na "boki" w poszukiwaniu „czegoś nowego i super” - nie stać mnie na to, czyli na pomyłkę kosztującą utratę ryby życia.