Niuanse przemieszczania się
Napęd łodzi to podstawa. Dobrze, jeśli wiemy z jaką prędkością płyniemy, bo często to ona decyduje nie tylko o częstotliwości brań, ale czy w ogóle je mieć będziemy. Na spokojnej wodzie osiągnięcie i kontrola prędkości jest w miarę łatwa, ale na falującej i znacznie odczuwalnym wietrze już niekoniecznie. Gdy nie mamy sprzętu, który nam będzie pokazywać prędkość przemieszczania się, pozostają nam dwie opcje do wyboru. Pierwsza (mniej przydatna bo nieprecyzyjna), to obserwowanie wody i wnioskowanie czy płyniemy z odpowiednią prędkością, a druga – tę preferuję - to wyczuwanie oporu i pracy przynęty. Musimy zwracać uwagę na siłę stawianego oporu i w związku z tym charakter generowanej pracy przynęty. Czujemy to oczywiście na wędzisku. Po jakimś czasie będziemy wiedzieć czy aby taką prędkość i pracę chcemy osiągnąć. Utrzymywanie dobrej prędkości zwiększa naszą szansę na sukces, złowienie ryby.
Moje początki i echo
Początki moje nie były łatwe; nie wiedziałem czym łowić, nie wiedziałem z jaką prędkością się poruszać. Jedynie wiedziałem mniej więcej gdzie, o ile kilkanaście hektarów plosa można nazwać znaną sobie miejscówką (w trollingu ta powierzchnia może okazać się całkiem dobrym namiarem). W tej wielkiej niewiadomej jednak miałem szczęście, bo trafiłem na dzień aktywności ryb, w czym ewidentnie pomogła mi echosonda. To sprzęt naprawdę przydatny w trollingu i to wcale niekoniecznie do namierzania konkretnych ryb. Dysponując „echem” możemy wiedzieć ile mamy wody pod kilem, możemy wiedzieć coś na temat charakteru i ukształtowania dna. Możemy też (o ile posiadamy taką opcję) zaznaczać sobie na mapie konkretne stanowiska/punkty (na przykład te, które obdarzyły nas rybami bądź kontaktem z rybami). GPS to kolejne udogodnienie, ale nie wyręczy nas w myśleniu – o tym warto pamiętać.