Przynęty i dużo zmiennych
Przynęty to odrębny rozdział. Praktyka wskaże nam, które do tego się nadają, a które nieszczególnie. I warto pamiętać, że głębokość, na której dana przynęta pracuje zależy nie tylko od jej budowy, ale i od długości linki, na której ją wypuścimy oraz od jej grubości. Oczywiście i od prędkości naszego pływania. Zmiennych zaczyna się trochę pojawiać, ale to sprawa dosyć podstawowa, mająca istotny wpływ na nasz wynik trollingowania.
Na zakończenie tego krótkiego wstępu trollingowego, chcę Was namówić do czegoś jeszcze. Trzymajmy wędzisko w ręku i eksperymentujmy z prowadzeniem przynęty. Z jednej strony zauważam, że zwykle zwiększa to ilość brań. Z drugiej, sam trolling staje się bardziej wciągający i mniej monotonny. Wszystko czujemy w ręku każde zakłócenie pracy przynęty, a mocne uderzenie ryby – bezcenne.
Jestem na początku trollingowej drogi i już się cieszę na ilość zagadek w kolejce do rozwikłania. To, co napisałem powyżej jest tylko wstępem do prób, prologu, to zachęta dla wahających się przed spróbowaniem. Koniecznie spróbujcie – polecam. A duże ryby niech będą dodatkową zachętą, przytrafiają się nam w trollingu i to chyba częściej, niż w łowieniu z ręki (a może to tylko moje złudzenie?).
PS. Lojalnie ostrzegam, że "trolowanie" wciąga i może się okazać, że nasze wydatki na silniku się nie skończą. Na przykład, mam na oku pewne łowisko, które będzie wymagać ode mnie odsunięcia przynęty od toru przepływającej łódki. Pływanie łukami nie będzie rozwiązaniem i może przydatnym okazać się planer. Ale cóż... Zabawa i odkrywanie właśnie się zaczyna na dobre. :-)
Sławek Kurzyński