Najważniejsze, czyli wędka i przynęty
Wędzisko pod pstrąga należy wybierać szczególnie uważnie i zawsze pod specyfikę swojej wody, mając na uwadze wielkość rzeki, wielkość zazwyczaj używanych wabików, wielkość spodziewanej zdobyczy oraz sposób połowu, jaki uprawiamy.
Trudno jest w kilkunastu zdaniach streścić wszystkie możliwe kombinacje sprzętowe pod każdy możliwy typ wody, więc skupię się na tym, którego sam używam spinningując w tym okresie styczeń – pierwsza połowa marca, na średniej wielkości rzece nizinnej typu Wda czy Wierzyca.
Zimowy potok nie grzeszy werwą i jest nader leniwą rybą, jeśli chodzi o sposób i rodzaj pobieranego pokarmu, zazwyczaj ospale się ustawia blisko dna i żeruje na spływających w dół larwach, robakach, rureczniku; nie w głowie mu dalsze wypady czy pogoń za szybką ofiarą, Potokowiec liczy każdą kalorię i stara się zanadto nie tracić cennej energii.
Zajmuje przy tym wszelkie nisze prądowe, spokojne warkocze za powalonymi drzewami, łagodnie sunące rynny czy ujścia cieplejszych strumyków, jedynie z rzadka zmienia swój tryb obecnego życia i nie pogoni np. za woblerem, który przemyka zbyt daleko od jego paszczy. Jednak wolno sunąca tuż przy dnie rybka, spychana prądem w bezpośredniej bliskości dna to kąsek nie lada, wystarczy tylko otworzyć paszczę i sama do niej wleci, bidula.
Aby udało się w ten sposób podać wabik, by poprowadzić go siłą nurtu, w zasadzie wędzisko musi być stosunkowo długie sięgające 250-270 cm, czułe by sygnalizowało każde potrącenie przynęty i co ważne, w miarę lekkie, gdyż wędkę trzymamy praktycznie w pionie kontrolując spływ przynęty. Wędkarski rynek jest zapełniony po brzegi wszystkim, czego dusza zapragnie i każdy z nas ma jakieś tam preferencje markowe. W tej sytuacji, jako „wzór” doskonałej wędki pod zimowe potokowce wymienię tę, którą używam: Street Fishing c.w. 2-10 g, 275 cm długości. Ten spinning jest lekki jak piórko, posiada wklejoną „igłę”, która sygnalizuje wszystko, co dzieje się z moją przynętą oraz posiada odpowiedni zapas mocy, by bez trudu poradzić sobie z potokowcem na złoty medal. Na przełomie marca i kwietnia, gdy zmienię taktykę i przynęty przesiądę się na Streeta 260 cm i c.w. 3-15 g.
Z kołowrotków nada się w zasadzie każdy średniej czy małej wielkości, bezawaryjny, dobrze układający plecionki jak i żyłki, z niezawodnym hamulcem i błyskawicznie kasującym luzy kabłąkiem; ja używam modelu będącego nowością na 2017 r. Team Dragona X FD1020i, to mały i zwinny, naszpikowany łożyskami i wszelkim dobrem, nie boi się spadków temperatur do minus 15 st. C, szybko łapie kontakt z przynętą, doważa mój kijaszek i nie splamił się najmniejszą awarią, za co go cenię.