Odnośnie przynęt
Zimowy potokowiec kocha silikon. Niejednokrotnie po bezowocnym obrzuceniu wybranej miejscówki wszystkim co "twarde", ryba wychodziła do gumowej przynęty. Z każdym kolejnym sezonem popularne "gumy" zaczęły wypierać z mojego pstrągowego pudła woblery i błystki, obecnie (zimową porą) jedynie z rzadka sięgam po inny typ wabika. Przynęty te są relatywnie tanie, dostępne w każdym możliwym kolorze i odcieniu, można je podawać na szereg sposobów i co najważniejsze – potoki je kochają.
Do ścisłej czołówki moich killerów zaliczam trzy gumy: Belly Fish, Invader Pro oraz (użyty do swobodnego spływu) Jumper. Wielkościowo mieszczą się one w przedziale 5-7 cm. Zbroję je hakami precyzyjnie dobierając długość, natomiast ciężar główki dobieram biorąc pod uwagę głębokość danej miejscówki i sposób prezentacji.
Gdy obławiam miejsce techniką spływu to muszę pokazać gumę w połowie głębokości wody bądź wyżej; wykonuję rzut lekko pod prąd, kasuję nadmiar linki, unoszę kij do góry i pozwalam wabikowi osiągnąć mój brzeg, nieco pomagając mu z nadgarstka wymijam widoczne przeszkody, utrzymuję głębokość czy zmieniam ją na inną, przeważnie widzę go sunącego po łuku pod mój brzeg. Tutaj rządzi Invader Pro i Jumper – najczęściej w perle, z rzadka zdradzanej dla brązu. Jednak na Waszych łowiskach mogą brylować inne kolory.
Tę technikę prowadzenia w spływie nazywam "kulaniem", używam jej do obławiania wszelkiej maści prostek wysypanych drobnymi kamieniami, żwirem, a najchętniej zaraz za jakimś kamienistym brodem czy na końcówce płani nabierającej przyspieszenia – to swoiste bankówki i poświęcam im najwięcej czasu.
Samo „kulanie” polega na dobraniu główki w taki sposób, aby przynęta niesiona nurtem odbijała się od dna, nierzadko szorowała po nim, ale nie za ciężko - ma być w sam raz. Dla obserwatora wygląda to tak: wykonuję rzut kilka metrów pod prąd, kasuję nadmiar linki, kij ustawiam w pionie i ruchem nadgarstka pomagam wabikowi turlać się z prądem w dół rzeki dbając cały czas o naprężenie linki i kontakt przynęty z dnem. Główkę szorującą po kamykach czuć doskonale w dłoni, czasem odbije się na kilka centymetrów, osiądzie ponownie, poszybuje pół metra – wypisz wymaluj niesiony prądem kąsek. Gdy wabik mnie minie i znajdzie się kilka metrów niżej zwijam zestaw i zaczynam od początku. Do tej techniki prezentacji stworzone są najmniejsze Jumpery i Belly Fish 5-7 cm. Kolorystyka: Jumper to biel i perła, Belly Fish – brązy i pochodne przy dł. 5-7 cm. Pierwszą gumą imituję niesionego prądem robaka czy jakąś larwę, drugą - niewielką denną rybkę, czyli głowacza.
Podczas „kulania” ciąć należy każde, choćby nieznaczne puknięcie czy przytrzymanie wabika. Ryby, które łowię tym sposobem nie "biją", brak charakterystycznego "kopnięcia", i choć z pozoru ta technika wydawać się może dziwna, to jednak daje naprawdę duże ryby i bywa, że apatycznego potokowca nie ruszymy niczym innym jak tylko "kulanką".
Daniel Luxxxis Kruzicki
fot. Autor, Waldemar Ptak