Zrozumienie ryby, czyli… reszta sukcesu
Stwierdzenie, jakoby ryby w danym dniu „nie żerowały” jest co najmniej błędne, o ile nie niewłaściwe z wędkarskiego punktu widzenia. W mojej opinii, także może być jedynie wymówką, tłumaczeniem szybszego powrotu do ciepłego domu. Owszem, ryba nie zawsze zaatakuje przynętę, ponieważ kieruje się na ogół dwoma względami, z których jeden każe jej mieć wątpliwości. To od nas także zależy, który instynkt weźmie w danej chwili górę.
Pierwszym jest instynkt nakazujący ciągłe zdobywanie pokarmu, skutkujący bezwarunkowym wręcz atakiem na naszą przynętę. Najczęściej doświadczymy tego typu zachowań ze strony esoxów w sytuacji, gdy obławiamy trudne stanowisko, na przykład przy zwalonym do wody drzewie, lub na wysuniętym w jezioro paśmie trzcin. To właśnie tam, ryba czeka spokojnie na zdobycz i najmniejsze zmącenie wody spowoduje jej gwałtowny atak. Jeśli więc mamy szczęście i trafimy przynętą prosto przed paszczę głodnego szczupaka, ryba momentalnie usiądzie na haku. I równie dobrze moglibyśmy rzucać kawałkiem patyka, uzbrojonym w kotwicę.
Drugim instynktem, którym kieruje się szczupak, jest przetrwanie. Ten instynkt może, choć nie musi, zapalić w jego głowie diodę z sygnałem „coś tu jest nie halo!”. Jego przejawem jest często odprowadzenie przynęty pod sam kraniec wody, lecz nieskwitowane właściwym atakiem. Wielu wędkarzy w tej sytuacji popełnia spory błąd obławiając nadal daną miejscówkę, lecz prowadząc tą samą lub inną przynętę, w identyczny sposób. Skoro szczupak stwierdził, że nasz wabik mu nie odpowiada, to może inny kolor zadziała? A, guzik. Najistotniejszą rzeczą, jaką w tej sytuacji musimy zrobić, jest zmuszenie szczupaka do myślenia w kategorii pierwszej, a nie drugiej – czytaj – instynkt zdobywania pokarmu, musi wyprzeć jakiekolwiek podejrzenia. Choć nie ma na to sprawdzającego się zawsze przepisu, najlepszym rozwiązaniem jest diametralna zmiana sposobu prowadzenia na bardzo szybki lub stosunkowo wolny. Pierwszy powinien skłonić rybę do szybkiego podążania za przynętą, co w akcie furii doprowadzi prawdopodobnie do ataku. Drugi natomiast, ma szansę wywołać w nim pożądaną reakcję na widok łatwego kąska sporych rozmiarów. Musimy jednak zadbać wtedy o to, by przynęta nie pracowała jak zdrowa ryba, lepiej będzie co jakiś czas położyć ją bokiem lub dać jej zejść do dna nawet, jeśli szczupak chętniej podchodzi do powierzchni.
Na koniec moja rada najbardziej praktyczna. Duże szczupaki przepadają wręcz za przebywaniem na określonych terytoriach. Niejednokrotnie zdarzało mi się wyjmować tę samą rybę z tego samego miejsca, dzień po dniu. Co jednak w mojej opinii istotne, to by nie iść zawsze najłatwiejszą drogą – choć sam czasem lubię oddać rzut, w miejsce prawdopodobnej ostoi szczupaka, zdecydowanie większą satysfakcję przynoszą mi ryby wyłowione z toni, bez użycia echosondy, których zacięcie jest efektem co najwyżej obserwacji wody. To właśnie te ryby mogą nosić miano w pełni wypracowanych. To w tym przypadku, sposób prowadzenia i analizy – zarówno wody jak i ryby – odegrał rzeczywistą rolę. I to zdecydowanie te tłuste mamuśki cieszą moje serce najbardziej. Zostało mało czasu, zapraszam Was nad wodę.
Zapraszam do obejrzenia FILMU»
Paweł Karwowski