Testerzy relacjonują

Na belony z Viperem

SPIS TREŚCI

Maj to miesiąc, w którym zawsze mam problem z wyborem łowiska na wędkarską wyprawę. Herbową rybą tego miesiąca jest szczupak, świetnie biorą pstrągi i klenie, na dużych rzekach rozpoczyna się sezon boleniowy, a kiedy zakwitną rzepaki do morskiego brzegu zaczynają podpływać belony.

W tym roku postanowiłem najwięcej czasu poświęcić właśnie belonom. Lubię łowić te ryby, dlatego że ilość brań, odprowadzeń, spięć i udanych holi jest nieporównywalna w ilości do większości jakże pustych śródlądowych łowisk. W dobry dzień naprawdę można się wyłowić do bólu. Belona to także godny przeciwnik. Mimo niewielkiej masy stawia w wodzie duży opór, potrafi pięknie skakać podczas holu, tańczyć na ogonie, pływać jak węgorz do tyłu. Po prostu walczy tak niekonwencjonalnie, jak wygląda.

Pogodowa przeplatanka

Morze jest jednak dla mnie niezbyt łaskawe. Gdy mam wolny dzień i mógłbym spinningować, to wieje i fale uniemożliwiają brodzenie. Do połowy maja udało mi się tylko trzykrotnie zawitać na plaży. Czwarta wyprawa okazała się niewypałem i dosłownie zmyło mnie z morskiego brzegu. Jednym słowem pech.
Kolejne dni spędzam na analizowaniu prognoz pogody. Nareszcie przestaje wiać. Szybki telefon do Waldemara Ptaka: w końcu jedziemy na umówione wędkowanie. Do wyprawy dołącza mój młodszy syn Łukasz. Wyruszamy jeszcze w nocy. Chcę maksymalnie wykorzystać wolny dzień i rozpocząć łowienie o świcie. Waldemar ma do nas dołączyć nieco później. Morze witamy kilka minut po piątej. Jest idealnie, prawie nie ma fali. Zacieram ręce montując sprzęt, oj będzie się działo!


 

Zacząłem od Thrilla

Ja łowię na broń dalekiego zasięgu, czyli wędzisko Thrill Guide Select. Syn ma "swojego" Specialist Pro Shada. Obaj mamy na kołowrotkach żyłki Dragon V Strong średnicy 0,25 mm. Jestem zdecydowanym zwolennikiem żyłek. Plecionki używam w zasadzie tylko do łowienia sandaczy, dorszy z kutra i lekkiego szczupakowego trollingu z ręki.
Wchodzimy do wody. Pierwsze rzuty na pusto. Może jest jeszcze za wcześnie? Po kilkunastu minutach mam niemrawe branie, po chwili następne. Są! Widzimy spławy. Ryby wyraźnie się ożywiają. Zacinam w końcu rybę, która po efektownym wyskoku wypina się. Kolejne dwie również spadają podczas holu. Syn też nie może nic złowić. Mam wrażenie, że ryby atakują wabik zamkniętym „dziobem”. Zmniejszam rozmiar kotwicy, zakładam dozbrojkę i po chwili pierwsza tego dnia belona ląduje na brzegu. Kilka rzutów i wyciągam następną. Radzę synowi, aby także założył mniejszą kotwicę. Ponownie wchodzimy do wody. Zaliczamy po dwa puknięcia i koniec. Brania ustają. Godzina na pusto. Zaraz przyjedzie Waldemar, a tu lipa. Wykonuję "telefon do przyjaciela". Wczoraj też szału nie było. Łowimy dalej. Po kilkunastu minutach belony znów zaczynają swoje harce. Wyciągam kolejne dwie, syn nie może się wstrzelić, traci kilka ryb pod rząd.

Zbroimy Vipery

Na wydmie pojawia się obładowana różnymi torbami i pokrowcami postać. To Waldemar Ptak. Mozolnie brnie kilkadziesiąt metrów przez sypki piach w naszą stronę. Ma jeszcze chłopina zdrowie. Na powitanie dostajemy do przetestowania dwa nowe wędziska Dragona z serii Viper i garść przynęt, w tym trociową wahadłówkę Madman (również łowi belony). Ja uzbrajam kij długości 2,90 m c.w. 10 – 35 g, syn montuje dłuższą wędkę 3.05 m i c.w. 15 – 42 g. Jakość wykonania jak zwykle w Dragonie na najwyższym poziomie, pomimo tego, iż są to wędziska z niższej półki cenowej i dostępne dla każdego. Świetnie leżą w ręku, mają bardzo wygodne uchwyty kołowrotka i coś, co bardzo lubię: dolnik wykonany z miękkiego korka. Nie mogę się jakoś przełamać do wędzisk posiadających dolnik z pianki, bądź innych materiałów. Po prostu lubię korek i już.


 

Dalekie rzuty, amortyzacja

Kilka pierwszych rzutów pokazuje, iż blank bardzo dobrze się ładuje. Można podać przynętę na naprawdę przyzwoitą odległość. Syn śmigał chyba nawet dalej niż swoim Shadem, ale kij dłuższy o 45 cm ma z urzędu większy zasięg. No, chyba że jest kiepski, o co Dragona bym nie posądzał. Pierwszy rybę zapina Łukasz i jest to jego pierwsza belona, którą szczęśliwie doholowuje do brzegu. Po chwili ma już następną. Jest zadowolony, że jego Viper nie gubi ryb. Po kilkunastu rzutach i ja zacinam rybę. Wędka pięknie pracuje amortyzując wszelkie sztuczki belony. Akcję kija określiłbym na średnią, hol na takim wędzisku to sama przyjemność. Łowimy jeszcze po kilka ryb. Najbardziej poszkodowany jest Waldemar, gdyż więcej czasu spędza z aparatem niż wędką (no cóż, tych dwóch zajęć na łowisku nie da się pogodzić, albo jedno, albo drugie). Chimeryczne tego dnia belony najlepiej reagowały na biało-srebrną wahadłówkę Rapa Dragon.

Kończymy dzień zadowoleni

Nieuchronnie nadszedł czas zakończenia łowienia. Przerzucaliśmy z synem prawie 12 godzin, z czego większość nowymi Viperami. Ja przez ten czas nie znalazłem słabych punktów w tych wędziskach. I chyba po dłuższych testach też nie byłoby się do czego przyczepić. Najważniejsze jest to, iż po tylu godzinach machania nie bolały nas nadgarstki ani ramiona. Łowi się nimi naprawdę komfortowo. Kije te testowaliśmy na morzu, ale według mnie doskonale sprawdzą się także podczas połowów w rzece lub przy połowie szczupaków z jeziorowego brzegu. W kilku słowach: są to doskonałe kije do średniego spinningu dla wędkarzy z chudszym portfelem, a dobry wędkarz na pewno znajdzie zastosowanie dla dobrej wędki.

Z wędkarskim pozdrowieniem

Mariusz Sulima & Klan
Fot. Waldemar Ptak