Rzeka ta przedziera się przez kompleks lasów i pagóry. Nie jest głęboka, obfituje w zakręty, rynienki i dołki, w korycie rosną łany roślin. Aby tutaj spinningować, trzeba mieć zapas naprawdę dobrych przynęt.
Na ogół woda jest krystaliczna, co w słoneczny dzień bardzo przeszkadza w złowieniu ryby. Ułatwia obserwowanie prezentowanej przynęty i wypatrzenie zawad (przydają się okulary polaryzacyjne), to prawda; jednak ryby nie są głuche i ślepe, widzą pod wodą po stokroć lepiej od nas, więc każdą niedoskonałość przynęty (w budowie i prowadzeniu) wychwytują natychmiast i ignorują nasze wysiłki i starania. Robią to tak dobrze, że wówczas wydaje się nam, iż rzeka jest pusta, bezrybna. Faktycznie to nie najlepiej jest z rybostanem tej rzeki, lata świetności dawno ma za sobą. Te ryby, które uchowały się dosłownie trzeba wyłuskiwać. To frajda złowić trudną rybę w rzece pełnej zawad, o zmiennej konfiguracji dna, a przede wszystkim o niezwykle często zmieniających się krainach rybnych. Przeplatają się tak często, że w jednym dniu możemy bez trudności i szybko zmieniać krainę pstrąga na krainę lipienia, a w dolnym odcinku na krainę brzany. Rzeka przepływa przez jeziora i uchodzi do Wisły, jest piękna i ma potencjał. Warto to wykorzystać by stworzyć cudowne łowisko.
Przynęty – tylko najlepsze
W tak niesamowicie trudnym łowisku warto używać tylko sprawdzonych, niezawodnych przynęt, o których wiemy, że łowią ryby. Przynęt mam naprawdę mnóstwo, jednak tych najlepszych zaledwie kilka, a wśród nich Bullhead firmy Salmo.Nie wyobrażam sobie wyjścia na ryby bez Bullheada w pudełku. Nie zawsze go używam, lecz gdy ryby słabo biorą (z różnych względów), bądź specyfika łowiska narzuca użycie płytko schodzącego woblerka, wtedy sięgam po tego salmiaczka. Bullhead dostępny jest w wersji pływającej oznaczony literką F i tonącej – S. Ponadto dzieli się na płytko schodzący i głęboko schodzący oznaczony literami SDR. Dostępne są długości 4.5, 6 i 8 (tylko SDR) cm. Płytko schodzący F na tę rzekę nadaje się idealnie, prowadzony pod prąd w wolnym tempie przemieszcza się na głębokości 0,5 – 0,7 m, głównie w zależności od siły nurtu. No cóż, na dnie tej rzeki leżą drzewa i gałązki z ostatniego półwiecza, są też rośliny podwodne, więc zaczepów nie brakuje.
Trzeba się liczyć z częstym rwaniem. Wędzisko spinningowe wysokiej jakości bardzo pomaga precyzyjnie zarzucać w trudnych miejscach; dzięki tej precyzji ograniczam niecelne rzuty kończące się zaczepem o gałązkę na drugim brzegu. To bardzo wymierna korzyść z posiadania cacuszka HM.
Wiązanie przynęt
Wobler doskonale pracuje bez względu na użytą linkę, może to być plecionka lub żyłka. Łowiąc w tej rzece preferuję żyłkę (HM69 i HM80 średnicy 0,18 - 0,22 mm), znakomicie spisują się tutaj też Dragon Nano Clear 8, Momoi Ryujin i Oshikage (0,064 – 0,10 mm). Średnica żyłki i plecionki musi być dobrana z uwzględnieniem nie tylko wielkości łowionych ryb; ważny jest typ przynęty – linka nie może zaburzać pracy przynęty i nie może utrudniać precyzyjnego zarzucania i prezentacji przynęty. W przypadku woblera Bullhead płytko schodzącego wystarcza żyłka spinningowa (zalecana przez Salmo) 0,18 mm, natomiast plecionka – 0,06 (Momoi) – 0,10 mm (Nano Clear). Podane przeze mnie żyłki i plecionki są najwyższej jakości, wielokrotnie sprawdzone w tej trudnej rzece. Ich wytrzymałość, odpowiednia rozciągliwość i kolor sprzyjają łowieniu trudnych ryb.
Na ogół stosuję agrafkę z krętlikiem Spinn Lock Dragon, niekiedy zakładam tylko agrafkę – do bardzo lekkich i malutkich woblerów. Rozmiar Spinn Lock nr 14 wystarcza w zupełności.
Rozmieszczenie ryb
Umiejętność czytania wody przydaje się i tutaj, gdyż ryby zachowują się wg tych samych schematów co w innych rzekach, a mianowicie: jak stracić mało energii w nurcie (najlepsze stanowisko znajduje się na obrzeżu głównego nurtu), jak się najeść nie tracąc wszystkich sił (gdzie są małe rybki, tam są drapieżniki), zająć strategiczne stanowisko bądź kryjówkę (w dużym uproszczeniu - tutaj pstrąg potokowy, boleń, kleń zajmują stanowiska z widokiem na główny nurt, a gruby pstrąg lubi „dach” nad głową). Pamiętając o tych zasadach wędkarz łatwiej odczyta wodę i domyśli się obecności ryb w danych miejscach – właśnie takie „podejrzane” miejsca cierpliwie trzeba obławiać. Gdy ryby aktywnie żerują opuszczają kryjówki i czatownie, aktywnie przemieszczają się w poszukiwaniu żeru lub ustawiają się w przewężeniu nurtu albo na płani podczas zbierania owadów.
Z doświadczeń pozyskanych na tej rzece wiem, że mimo właściwego rozpoznania stanowiska ryby i jej tam obecności, pomimo prawidłowej pracy podanej przynęty i mojego wzorowego zachowania na brzegu mogę nic nie złowić – ryba nie ma ochoty na pochwycenie przynęty i nic więcej tutaj nie da się zdziałać. Trzeba zameldować się z wędką w innym dniu i szukać szczęścia.
Wspólne wędkowanie
Z Waldkiem Ptakiem spotkałem się na moim ulubionym, dobrze znanym mi odcinku. To niezwykle urozmaicony fragment rzeki, jest tutaj co robić przez cały dzień. Łatwo stąd udać się na rwący i kamienisty odcinek środkowy bądź wolniej płynący górny, piaszczysty i bardziej przypominający mazowiecką rzeczkę pstrągową.
Na ten odcinek obaj zabraliśmy niezawodne i czułe HM, ja – 2,82 m, Waldek – 2,75 m. Te "ha-emy" to mała waga, duża czułość, doskonała dynamika blanku podczas zarzucania i holowania ryby – te wędziska idealnie nadają się na to łowisko. Spinningi te pozwalają zastosować przynęty o szerokiej gamie ciężaru i wielkości, ta właściwość blanku HM niejednokrotnie ratowała mi skórę, gdyż mogłem bezkarnie zmieniać przynęty i w końcu coś złowiłem.
Łowiliśmy aktywnie, wędrując w dół rzeki przemieszczając się w oddaleniu od linii brzegowej, a po wypatrzeniu stanowiska dyskretnie dochodziliśmy do niego. Maszerowanie wzdłuż linii brzegowej (na granicy wody i lądu) może skutkować tylko jednym, szybkim wypłoszeniem ryb poza zasięg wędki bądź ich zaniepokojeniem skutkującym powstrzymaniem przed atakowaniem przynęt. Proszę pamiętać, że trudny i dziki teren leśny rzucał nam kłody pod nogi, aby tylko utrudnić wędkowanie; na brzegu często i hałaśliwe wywracaliśmy się na wykrotach i kępach traw, potykaliśmy się o gałęzie i długie trawy, przeskakiwaliśmy powalone pnie drzew, zapadaliśmy się w bagnie i mozolnie wygrzebując się z niego czyniliśmy wiele hałasu. Aby zminimalizować płoszenie ryb podczas przemieszczania oddalaliśmy się od wody. Nie łowiliśmy też ramię w ramię, lecz przeważnie utrzymywaliśmy od siebie odległość ok. 70-100 m. Dystans ten umożliwia tutaj swobodny wybór stanowiska i obłowienie go bez obawy o spłoszenie ryb przez towarzysza wyprawy jego obecnością.
Bullhead
Najczęściej używaną przynętą był Bullhead, długości 4,5 i 6 cm, płytko schodzący F. Główną rolę odgrywały modele BD i HBD. Gdy ściągaliśmy z wędki Bullheada, zakładaliśmy Minnowa – niezwykły wobler również spod ręki Piotra Piskorskiego.
Woblera prowadziliśmy pod prąd i z nurtem, najczęściej jednak w poprzek pod prąd. Liczyły się niezwykle precyzyjne rzuty, w rzece pełnej kryjówek ryb trzeba zarzucać celnie, inaczej tracimy woblera na zaczepie podwodnym lub nadwodnym. Tutaj nie liczy się długie prowadzenie z nadzieją, że może ryba skądś wyskoczy i dogoni wobler bądź kilka ryb obserwuje przynętę i w końcu któraś się skusi. Zarzut w upatrzone miejsce, 2-3 obroty korbką i albo jest ryba, albo nie ma ataku i już nie będzie; przechodzi się w inne miejsce i próbuje od nowa. Dlatego, łowiąc tutaj,- trzeba wyposażyć się w dobry sprzęt i sprawdzone przynęty.
Zachowanie ryb
Oprócz ryb widocznych na zdjęciach złowiliśmy okonie (trochę zbyt małe do fotografowania), klenie do 30 cm, ok. 6 pstrągów do 25 cm, szczupaczki, 2 szt. potokowców z pewnością czterdziestki spadły nam podczas holowania, a ponadto zaliczyliśmy liczne pstrągowe spinki i odbijanie przynęt. Pstrągi najwyraźniej nie chciały porządnie zagryźć naszych woblerów. Odbijanie i spinki są bardzo irytujące, wtedy wędkarz musi trzymać nerwy na wodzy, jeśli poniosą go emocje będzie popełniać błędy w łowieniu. Miałem dużą przyjemność obserwować wyjście do przynęty klenia ok. 50 cm, szybko wyszedł do Bullhead`a, płynął za nim i chyba mnie zobaczył, zawrócił i szybko wrócił do swojej kryjówki bez kontaktu z moją przynętą. Cwana sztuka, mam nadzieję złowić go przy następnym podejściu w to miejsce.
Wyprawa w odludne, urokliwe miejsca dają mi wiele zadowolenia. Mimo trudności technicznych na tym łowisku, dobrze się bawię i odpoczywam. Czego i Wam życzę.
Arek Maćkiewicz, Team Żuławy
Fot. Waldemar Ptak