Testerzy relacjonują

Boleń żeruje i nie bierze - obłęd!

SPIS TREŚCI

Boleń to inaczej RAPA: R-akieta A-tomowa P-ragnąca A-takować ;)

Chociaż nikt nie ma wątpliwości, że boleń jest niesamowicie skutecznym drapieżnikiem, to jego miejsce w świecie ichtiofauny powinno zupełnie temu zaprzeczać… Jeden z niewielu drapieżników, który nie ma zębów, a dodatkowo znajduje się w tej samej rodzinie, co karasie, karpie i ukleje (do których jest z resztą łudząco podobny). Mowa o rodzinie karpiowatych. Można rzec - zupełne zaprzeczenie wodnego łowcy.

A jednak drapieżnik

Jest jednak kilka cech predestynujących naszą rapę do świata drapieżników. Pierwszym jest torpedowate, smukłe ciało z dużym i mocnym ogonem, które pozwala osiągać niesamowite przyspieszenia i zwrotność. Drugim niech będzie olbrzymi pysk z kącikiem znajdującym się niemal w świetle średnicy oka, w którym (pysku) ma szansę umieścić ogromną zdobycz. Trzecią cechą niech będą duże oczy, które umożliwiają szybkie wychwycenie bodźców wzrokowych związanych z ruchem.

Instynkt łowcy

Ogromnie ważna cechą jest też swoisty, silnie rozbudowany instynkt łowcy. Tak jest odbierany boleń. Jednak każdy kij ma dwa końce, a proca trzy: boleń instynkt znanego nam łowcy, przejawia w sumie tylko przez niewielką część roku. Najczęściej w okresie tarła lub okresie przedtarłowym uklei, czy krąpi. A co dzieje się poza nim? Czy wtedy boleń nie żeruje? No właśnie!!! Dziś przedstawię Wam, kochani, kilka (nie)typowych zachowań żerowych rap.


 

Jak żeruje boleń?

Przyglądając się zwyczajom pokarmowym boleni, możemy zauważyć znacznie więcej cech łączących rapę z karpiowatymi. Boleniowe menu w znacznej mierze stanowią owady (jak choćby u uklei), pierścienice (jak np. u leszcza), mięczaki (jak choćby u lina), czy larwy komarów lub kiełże. Nietypowo, prawda? Przecież słysząc o boleniowych wędkarskich łowach, od razu oczyma wyobraźni widzimy ukleje lub przynęty uklejopodobne. Tak naprawdę ukleje są przysmakiem bolenia tylko w okresie ich intensywnego występowania w łowisku. Stanowią wtedy pokarm łatwy, wysokobiałkowy, o ogromnym potencjale w boleniowym świecie. Stanowią wspaniałą podstawę diety w okresie uklejowej obfitości.

Co z tymi atakami

Oczyma wyobraźni widzę już Wasze miny, pełne niedowierzania: ukleja jako dodatek do diety?! A co z tymi atakami? Co z tą ilością wyskakujących nad wodę ryb po ataku boleni? Ukleja i tylko ukleja!!! Przewrotnie jednak zadam Wam pytanie, zachęcając do retrospekcji… Wyobraźmy sobie:
Siedzimy nad piękną rzeką, Wisła lub Odra, letni lub wiosenny wieczór, perspektywa cudownej nocki! Bajka. Wszędzie wokół słychać i widać ataki boleni! Rozpraszają stada uklei, wyrzucają ponad powierzchnię gejzery wody, a naszej przynęty żywej lub sztucznej nawet nie skubną… guma, wobler, martwa ukleja… i nadal nic! Obłęd. Czy zastanawialiście się, dlaczego bolenie się często nimi nie interesują?! Dlaczego w świecie naszej wędkarskiej pasji tak niewielu jest specjalistów od skutecznych połowów boleni? No właśnie! Bolenie są w łowisku, widać ich „ataki”, wszędzie ich pełno i krążą od główki do główki, a nie biorą!

Polują dla rozrywki?

Kochani, a może bolenie nie są głodne?! Może bolenie nie atakują, aby zjeść?! Czy bierzecie pod uwagę fakt, że w świecie rapy może być podobnie jak w świecie nas, wędkarzy? Łowimy i… wypuszczamy. Łowimy dla pasji, nie dla mięsa! Odwołam się do doświadczeń behawiorystów, którzy już dość dawno zastanawiali się, czy bolenie, poprzez bardzo rozbudowany instynkt drapieżcy, nie „polują dla rozrywki”? Udało się nawet nagrać akt ataku boleni, na których widać, że bolenie niekiedy rozbijają ławice drobnych ryb zamkniętą paszczą!!! Atakują, osiągają sukces i… cykl powtarzają! Jestem przekonany, że nie każdy atak rapy jest powodowany potrzebą zdobycia pokarmu.


Kiełbie, jazgarze, małe okonie

Zapewniam, że są przedstawiciele podwodnego świata, którzy stanowią równie integralną część boleniowej diety co ukleja. Proszę mi wierzyć, że boleń równie chętnie żeruje na kiełbiach, jazgarzach, małych okoniach i ciernikach lub krąpiach, co na uklejach! Zobaczcie kochani, że wędkując w innych porach roku niż wiosna czy wczesne lato, ataków boleni nie widać tak często! Czy ma to oznaczać, że wtedy nie pobierają pokarmu? Nic bardziej mylnego! Bolenie żerują w najlepsze i to na pokarmie, którego występuje w łowisku całkiem sporo. Pobierają pokarm i są zdecydowanie łatwiejsze do złowienia! Warto spróbować.

Paszcza na coś większego od uklei

Na poparcie tej tezy mogę podać aspekt anatomiczny bolenia. Zwróćcie proszę uwagę na budowę bolenia! Potężna paszcza, olbrzymia objętość bezzębnego pyska nie przypomina narzędzia do połowu smukłych i długich uklei, prawda? Ta paszcza jest doskonałym, naturalnym narzędziem dostosowanym do połowy choćby „żyletek”- cienkich i wysokich krąpi, kolczastych okoni, czy jazgarzy lub szerokogłowych kiełbi. Dalszą, aczkolwiek niesamowicie istotną cechą jest też budowa zębów gardłowych, które są wręcz idealne do radzenia sobie z takim pokarmem!

Łamiąc stereotypy

Zaryzykuję stwierdzenie, że okres poza czasem tarłowym uklei jest dużo lepszy do połowu rekordowych rap, niż jego szczyt! Mamy wtedy szansę podać boleniom pokarm w postaci przynęty, którego one szukają (w celach konsumpcji), a nie w celu zaspokojenia instynktu drapieżnika! Jakkolwiek przewrotnie by to nie brzmiało, to równie dużą szansę na połów bolenia mamy stosując przynęty inne niż „uklejopodobne”! Proponuję więc wyjść poza wytarte i sprawdzone tory i w boleniowej gorączce sięgnąć po przynęty „innowacyjne pod kątem boleniowym”. Sięgnijcie proszę po imitacje okoni, kiełbi, jazgarzy… Nic nie tracicie, a potencjalny zysk może mile zaskoczyć! Przyłów w postaci sandacza lub szczupaka, to miła „odmiano-niespodzianka”. Takie zachowanie w trakcie łowienia rap to podejście podobne do odkrywców metody włosowej… Na początku przyjmowana z niedowierzaniem, kpiną i dystansem, a obecnie… no właśnie, wykreował się standard. Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą! Warto.

Nie jest moim celem udowadnianie, że ukleja jest gorsza niż inne przynęty. To nieprawda! Chciałem tylko przedstawić skuteczną alternatywę dla uklei. Niekiedy wyjście poza schemat daje niesamowite efekty. Warto próbować, a „torpeda” na kiju to jak w reklamie- BEZCENNE!

Piotr Kondratowicz