Testerzy relacjonują

Nano POWER zostaje ze mną - Dużo możliwości

SPIS TREŚCI

 

Na zdjęciu znakomita guma, już w ostatniej fazie testowej, Belly Fish.Dużo możliwości

Dotknęło to i mnie, nie wiedziałem od czego zacząć spinningowanie, w końcu dowiązałem do plećki fluorocarbon średnicy 0,16 mm, podczepiłem do niego przynętę drop shot na główce jigowej i pewnym krokiem ruszyłem w stronę pasiastych rozbójników. Już w pierwszych rzutach odczułem świetne ładowanie się blanku, mimo mocnego wiatru wabik o wadze 5 g mogłem podać na zaskakująco dużą odległość. Z częstotliwością co kilka rzutów meldują się małe okonie, swoją wielkością nie robią wrażenia ani na mnie, ani na sprzęcie którego używam. Kolejne rzuty… Czuję PUK! A raczej nazwałbym to mocnym kopnięciem, wędzisko zareagowało wyraziście, a przy okazji z niesamowitą precyzją przekazało branie do mojej dłoni. Ląduje na brzegu ładnego okonia, długości około 30 cm. Ależ radości sprawił mi ten garbus. Strzelam szybką fotkę i, jak przystało na prawdziwego wędkarza, zwracam mu wolność. Dzień się skończył, a mi ciągle było mało.

Wypad na Odrę

Kolejny dzień. Pobudka 7 rano, zerkam na termometr wskazujący -5 °C. Czas na dobre opuścić ciepłe łóżko i ruszyć na kolejną wyprawę. Potrzeba wiele samozaparcia, aby w taką pogodę wyruszyć nad wodę. Ubieram zimowe skarpety, cieplutką czapeczkę i ruszam ze znajomymi nad brzegi mojej ukochanej rzeki, Odry. Pod stopami skrzypi zamarznięta trawa, a słoneczko dopiero wychodzi zza horyzontu. Przyroda powoli zaczyna budzić się do życia i w wodzie widać pierwsze ataki drapieżników. Zmieniam zestaw na cienki przypon surfstrand, zakładam Reno Killera Pro w moim ulubionym kolorze i zaczynam spinningować. Bodajże w trzecim rzucie plecionka wystartowała w prawo, jakby ktoś pod wodą wystrzelił moją przynętę z procy. Zaczynam hol, który na czułym blanku daje mi naprawdę dużo frajdy. Hamulec zagrał po raz ostatni. Udało mi się podebrać grubego szczupaka około 60 cm. Pierwsza myśl była taka, że był to świetny test bojowy dla takiego wędziska, a zarazem mogłem wyciągnąć pierwsze wnioski z ugięcia cieniutkiego blanku. Wbrew pozorom miałem jeszcze spory zapas mocy, a praca kija była naprawdę zadowalająca. Z "bananem" na twarzy i głową podniesioną wysoko wróciłem ogrzać się w domu.