Moje spinningowanie opiera się o multiplikator i spinning z pazurem. Jednak taki zestaw to również plecionka i zwykle mniejsza średnica przelotek. Teraz mamy zimę, a ja wciąż chcę spinningować. I robię to.
Na ogół pomniejszona masa przelotek pozytywnie wpływa na dynamikę kija (lubię te szybsze), ale w pewnych sytuacjach miniaturyzacja przelotek (a co za tym idzie - zmniejszenie wewnętrznej średnicy przelotki) powoduje utrudnienie. Te „pewne sytuacje” pojawiły się podczas mojej ostatniej wyprawy na trocie. Prognoza silniejszego mrozu (która jak nigdy okazała się trafna) spowodowała, że na wszelki wypadek „zamówiłem” u Waldka zestaw rezerwowy, niemultiplikatorowy niestety.
Ale drzemie we mnie przekora i jestem bardzo przywiązany do multika. W związku z tym postanowiłem się zabawić w przetestowanie pewnej plecionki.Ustaliliśmy, że musi to być koniecznie ośmiosplotowa i niekoniecznie z górnej półki cenowej, a dokładnie rzecz biorąc - Guide V-Power (również dedykowana do sandaczowej orki w wodzie z licznymi zaczepami w dnie i karczach). Zobaczymy, czy dam radę łowić i w jakich warunkach plecionka wykaże się przydatnością na łowisku.
Pierwszy dzień wita nas temperaturą na poziomie -5, może -6 stopni Celsjusza, lokalnie silniejszy mróz o 2-3 stopnie. Normalnie nie są to warunki wskazywane do użycia plecionki, ale skoro chcę być twardym, to do końca!
Zakładam dwunastkę i na jej końcu ląduje agrafka z wahadłówką 17 g. Rzutowo będzie najlepsza, bo dobre kilkanaście gramów na wędzisku opisanym od dziesięciu powinno dobrze działać w trudnych warunkach. I tak jak oczekiwałem – działa. Na tyle dobrze, że również się biorę za obrotówki. Plecionka nie sztywnieje, czyli nie bierze w takich warunkach zbyt szybko wody. Aby było wszystko jasne (każdy, kto łowi w mroźną pogodę wie, z czym to się wiąże), co chwilę muszę czyścić wszystkie przelotki z lodu. Wodzik multiplikatora również. Mała średnica przelotek powoduje, że muszę robić to częściej, niż przy większych. To jest kolejna niedogodność. Ale da się łowić. Może nie najwygodniej, ale na upartego… Może nie aż tak upartego, bo nawet zakładam woblery i nimi daję radę łowić. Trzeba to jednak robić w miarę szybko i na tyle ile możliwe ograniczać kontakt linki z wodą. I czyścić, czyścić… I wykruszać lód z przelotek i co jakiś czas zdzierać lód z plecionki.
Słońce pierwszego dnia mogło mi nieco pomagać w próbie. Również brak wiatru sprzyjał. Jednak jak na prawdziwe testowanie przystało, dzień drugi zafundował trudniejsze warunki. Temperatura spadła, co prawda tylko (średnia) 1.5 stopnia, ale pojawił się wiatr i śnieg, czyli nici z ocieplenia. To już ostra przeprawa. Ale jak testować to do upadłego. Zwłaszcza, że przerzucamy się na pstrągi i mniejszą rzekę, więc i lżejsze przynęty poszły w ruch.
Wierzchnia warstwa plecionki dostała już trochę w kość w dniu poprzednim. Widać starcie wierzchniej warstwy, tej dodatkowej. Kolor wskazuje, że to już „inny sznurek”, ale moc dalej jest. Łowię i czyszczę trochę częściej niż dnia poprzedniego, ponieważ nie zdecydowałem się na odcięcie „zużytej” plecionki. Tym razem więcej czyszczenia wymaga sama plecionka. W takich warunkach standardowo się usuwa „wytarty” odcinek i łowi dalej linką zabezpieczoną powłoką zewnętrzną.
Ja tych zmian nie dokonuję, bo chcę się przekonać o tym, co będzie dalej. A dalej już przyjemnie nie jest. Rzuty spod kija właściwie nie wchodzą w rachubę. Palce przestają już czuć, bo rękawice je odsłaniają, a i ciągły kontakt z lodem nie pomaga. W końcu ze zgrabiałymi dłońmi i trochę już poirytowany walką ze sprzętem poddaję się.
Teraz, po przemyśleniach, mogę na pół zimno i pół gorąco ocenić przydatność plecionki w opisanych, styczniowych warunkach pogodowych. Moim skromnym zdaniem było lepiej niż obawiałem się, że będzie. Oczywiście ciężko mówić o komforcie łowienia, ale o nim w takich warunkach i tak raczej mówić nie możemy. Na pewno argumentem tzw. za jest wytrzymałość plecionki. Gdybym łowił żyłką, z pewnością znacznie bardziej uszczupliłbym mój zapas przynęt. Nawet odcinając starty kawałek plecionki – opłaca się.
Jednym zdaniem powiem następująco: Zmieniam swój dotychczasowy pogląd, że jak mróz to tylko żyłka.
Sławek Kurzyński
TEAM DRAGON