Testerzy relacjonują

Pożegnanie z czeburaszką

SPIS TREŚCI

Moda na stosowanie czeburaszek dosłownie zawładnęła w ostatnich latach wędkarskim światem. Zaczęło się od zbrojenia za ich pomocą okoniowych i sandaczowych jaskółek, a teraz stosuje się je z powodzeniem nawet podczas połowu kleni. Ja już na początku zeszłego roku postanowiłem ich spróbować, przy zestawach dedykowanych do połowu dużych szczupaków w wodach stojących. Jednak droga do szeroko rozumianej satysfakcji okazała się być wcale nie taka prosta.

Czeburaszka - sposób na każdą rybę?

Z pewnością nie wszyscy z Was zetknęli się już z czeburaszkami, więc pokrótce wyjaśnię, czym tak właściwie one są. Czeburaszki to nic innego jak klasyczne główki jigowe pozbawione haka, czyli ołowiane kule z pionowym wcięciem (przechodzącym na wylot), przez które przekładamy załączony do zestawu drucik, wygięty w kształt spłaszczonej elipsy przypominający klips biurowy. W efekcie otrzymujemy główkę dociążającą z dwoma „oczkami” - z przodu i z tyłu. Do pierwszego mocujemy agrafkę osadzoną na lince lub przyponie, a do drugiego - naszą przynętę, uzbrojoną w hak offsetowy, klasyczny hak spinningowy typu swimbait lub system/dozbrojkę (choć nie jest to wcale regułą). W efekcie, pomiędzy naszą przynętą a główką dociążającą nie ma sztywnego łączenia, co skutkuje rewelacyjnym wręcz sposobem pracy i prowokowaniem do ataku najbardziej ospałych ryb stojących zarówno w toni, jak i przy dnie. Okazuje się ona niezwykle skuteczna w przypadku połowu dosłownie każdego gatunku ryb drapieżnych. Albo i nie…? Chwila, to ostatnie zdanie proszę wykreślić ;)


 

Pierwsze koty za płoty

Już przy pierwszym kontakcie z klasycznymi czeburaszkami w sklepie wędkarskim miałem niemałe obawy związane z ich wykorzystaniem, wynikające przede wszystkim z faktu, że szczupaki zazwyczaj lubię łowić naprawdę ciężko, nierzadko sięgając po bardzo drogie przynęty castingowe, ważące nawet 100-120 g. Nieokreślona przez producentów na opakowaniu wytrzymałość w połączeniu z niezbyt solidnie wyglądającym drutem montażowym wygiętym na kształt spinacza, kazała mi przypuszczać, że nie jest to sprzęt dedykowany do połowu dużych, a nawet średnich ryb. Na ich niekorzyść, w moim przypadku, przemawiał jeszcze aspekt techniczny - wędkuję na wodach trudnych, obfitujących w roślinność podwodną i zaczepy (jak to w rybnych wodach). Nieznajomość rynku w tej kwestii sprawiła, że musiałem zdać się na ślepy traf, kupując po kilka opakowań z każdej dostępnej na półce marki. Podczas pierwszego wyjazdu straciłem 5 dużych przynęt miękkich (to koszt raptem jakieś 200 zł licząc po cenie sklepowej). Z pierwszą pożegnałem się już w fazie zarzucania, gdy cienki drut zwyczajnie rozgiął się pod wpływem działania siły przeciwstawnej. Kolejne stracone zerwały się w zaczepach w wyniku rozgięcia drutu, a ostatnia przynęta zniknęła w rybiej paszczy – po prostu ten „spinacz” pękł podczas odjazdu blisko metrowego szczupaka. W tym wypadku wytrzymała linka z mocą określoną na 12 kg, lecz druciane łączenie w czeburaszce już nie. Straty niemałe, lecz tylko ryby było mi w tym wszystkim najbardziej żal. Wtedy postanowiłem odpuścić sobie stosowanie tego „wynalazku” - czeburaszki. Owszem, miałem jeszcze kilka podejść do czeburaszek i naprawdę ciężkiego spinningu, ale zwyczajnie nie zdawały one egzaminu - okazywały się przydatne jedynie przy lżejszych zestawach okoniowych, na łatwych łowiskach praktycznie pozbawionych litoralu. Mnie natomiast interesowało nadanie dużym i ciężkim przynętom naprawdę ciekawej, płynnej i leniwej pracy, odmiennej od uzyskanej przy pomocy „klasycznego” zbrojenia główką jigową.


 

Strzał w dziesiątkę

Do pomysłu korzystania z czeburaszek przy ciężkich zestawach szczupakowych wróciłem dopiero w tym sezonie. Zaciekawiły mnie wymienne ciężarki spinningowe w ofercie Dragona, które – choć nie są może klasycznymi czeburaszkami – oferują identyczne wykorzystanie. Są przy tym o wiele bezpieczniejsze zarówno dla przynęt, jak i holowanych ryb. Gruby, szwedzki drut montażowy został w nich umieszczony na stałe, zalany ołowiem, podobnie jak ma to miejsce w klasycznych główkach jigowych. Z jednej strony ciężarka znajduje się zaplecione na stałe oczko, do którego podczepiamy linkę/przypon, natomiast z drugiej – bardzo praktyczny klips na kształt solidnej agrafki, na którym montujemy naszą przynętę przewlekając ją przez uchwyt haka, kółka łącznikowego czy choćby spirali (korkociągu) przy systemiku szczupakowym.

Po lewej stronie wymienne ciężarki spinningowe, a po prawej – klasyczne czeburaszki.Po lewej stronie wymienne ciężarki spinningowe, a po prawej – klasyczne czeburaszki.
Rozwiązanie to jest nie tylko o wiele praktyczniejsze niż w przypadku czeburaszek (drut jest wytrzymalszy, a sposób blokowania przynęty pewniejszy), ale również o wiele bardziej wygodne – przynętę możemy zmienić w mgnieniu oka, bez konieczności demontowania całego zestawu. Co więcej, ciężarki spinningowe Dragona, jako jedyne na rynku, są sprzedawane także w opakowaniu zbiorczym, oferującym 6 sztuk o różnej masie własnej: 5, 10, 15, 20, 25 g, co pozwala niewielkim kosztem dobrze wyposażyć się na praktycznie każdego rodzaju wodę.


 

Agrafka – niezwykła uniwersalność

O ile zwykłe czeburaszki służą wyłącznie do zbrojenia przynęt gumowych, wymienne ciężarki spinningowe Dragona pozwalają na zbrojenie praktycznie każdego rodzaju wabików. Długi drut prowadzący zakończony sporych rozmiarów agrafką sprawia, że ryzyko splątania przynęty jest minimalne, co nabiera znaczenia szczególnie podczas korzystania z pożytecznych przyponów fluorocarbonowych (np. podczas łowienia ostrożnych kleni czy okoni) bądź wolframowych przyponów w nylonowej otulinie. Oto kilka przykładów ich zastosowań:

  • przynęty miękkie – głównie z myślą o nich ciężarek spinningowy został stworzony. Długi drut prowadzący sprawia, że przynęta ma o wiele więcej „luzu”, niż w przypadku klasycznej czeburaszki. W związku z tym opad jest bardziej realistyczny, a podniesienie z dna nieco wolniejsze w pierwszej fazie. Równocześnie przynęta dobrze pozycjonuje się na agrafce względem linki, co ma niezwykle istotne znaczenie podczas zacięcia i holu, ponieważ szybciej reagujemy na gwałtowne odjazdy ryby. Ciężarki świetnie współpracują z przynętami osadzonymi na haku typu swimbait, offset czy choćby na systemie zbrojeniowym z dwoma kotwicami na szczupaki.
  • błystki obrotowe – korzystając z dodatkowego krętlika z agrafką możemy zbroić z pomocą wymiennych ciężarków spinningowych nawet niewielkich rozmiarów obrotówki i posyłać je na znacznie większą odległość. Patent ten sprawdza się również w sytuacji, gdy chcemy obłowić głębszą rynnę albo dołek. Stosując ciężarek spinningowy, nadajemy błystce niepowtarzalnego rodzaju pracę, łowiąc nią z szybkiego opadu, co sprawdza się rewelacyjnie w przypadku stojących na większych głębokościach okoni.
  • woblery – choć z pozoru brzmi to jak plan wariata, z pomocą ciężarków spinningowych możemy zbroić również tę grupę przynęt. Okazuje się to szczególnie skuteczne, gdy łowimy na duże woblery pływające o intensywnej pracy lub na niewielkie woblery kleniowo-jaziowe, starając się dobrać do ryb ustawionych przy dnie. Dzięki zastosowaniu odpowiednio ciężkiej główki, możemy zejść woblerami do dna „pikując”, co wygląda jak naturalny żer niewielkiej ryby (wobler ustawia się głową do dołu). To idealne rozwiązanie na naprawdę głębokie wody stojące lub rzeczne rynny. Przy okazji uderzenie ciężarka w dno wabi drapieżniki akustycznie i wizualnie, tworząc niewielką smugę (chmurę, obłoczek) po podniesieniu z mułu. W zależności od zastosowanej wagi ciężarka, możemy po prostu zejść woblerem nieco głębiej lub prowadzić go skokami po samym dnie. Warto jednak sprawdzić wcześniej, czy zbyt duża waga ciężarka nie „zabija” pracy woblera. W przypadku korzystania z woblerów, musimy następująco złożyć zestaw, ustawiając w kolejności: żyłka/plecionka główna, ciężarek, przypon (wolfram, HM TITANUM, HM NI-TITANUM WIRE - lub fluorocarbon), wobler.

OpakowaniaJedyny słuszny wybór

Właśnie mijają 3 miesiące, od kiedy po raz pierwszy skorzystałem z ciężarków spinningowych, zastępując nimi zwykłą czeburaszkę. Przez ten okres nie straciłem ani jednej przynęty w zaczepie - drut nie pękał i nie rozginał się nawet podczas korzystania z linki o wytrzymałości 40 lbs. Jest to zasługą przemyślanej konstrukcji i dobrego sposobu rozkładania obciążenia. Nie zaszkodziłem też trwale ani jednej rybie i tym samym – własnemu sumieniu, etyce wędkarskiej.
Niepowtarzalny sposób prowadzenia przynęty umożliwił mi przechytrzenie wielu ładnych szczupaków, okoni, a nawet kleni. I choć cena tych niestandardowych obciążników może z pozoru wydawać się nieco wyższa, zakup szybko zwróci się w postaci wyrwanej z mocnego zaczepu przynęty, zachęceniu do żerowania ospałego drapieżnika w upalny dzień lub wyholowanej bezpiecznie, naprawdę dużej ryby. Tego ostatniego oczywiście życzę Wam najmocniej.

Paweł Karwowski

Artykuły powiązane tematycznie: